wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział: 1.. - Zamknięty w klatce..

Miku: Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych ^^. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że mogę dla was pisać. *Podskakuję entuzjastycznie demonstrując swoją radość.* Długo musiałam prosić rodziców o oddanie internetu, ale udało się i jestem z tego powodu zadowolona. Oto pierwszy rozdział opowiadania "Zamknięty w klatce". Gdyby nie wsparcie Kushiny-san nie udałoby mi się >.< . Ehh mam nadzieje, że się wam spodoba :).
Miłego czytania ^^.

 Rozdział: 1.

               Asgard. Wojna trwająca 3 długie lata. Pomiędzy pełnym dostatku i ciepła boskim królestwem Asgardzkiego pana, a władcą plemion z pokrytego szronem i śniegiem lodowego imperium. Niegdyś te krainy tętniły życiem, ale wraz z rosnącym gniewem lodowego króla, ziemie te straciły w oczach ludzi, aż nastąpiła era zmian, potężnego, dobrego władcy Asgardu, Odyna. I era zuchwałego, dumnego, trwającego w swych poglądach, pana ziem pokrytych lodem, Laufeya. Tedy to właśnie Laufey podburzył swój lud do wojny.
               Ostatni płomyczek nadziei w sercach Asgardzkich kobiet i dzieci na pokój zgasł, wraz z widokiem szkarłatu krwi lejącej się dróżkami i uliczkami. Ludzie i olbrzymy walcząc zawzięcie o wolność i racje swego imperium, mordowali się z zimną krwią. Człek prosty mógł poczuć zapach palonego truchła i popiołu. Mógł usłyszeć przeraźliwy wrzask i skomlenie rannych i wpół żywych. Mógł usłyszeć szmer lodowatej, ciężkiej klingi przecinającej powietrze, szepczącej jakby w imieniu samej śmierci, a później zaś nieprzyjemny chrupot kości, gdy już trafi na cel. Jednak człek prosty nie potrafił usłyszeć tego, co wybrani mogli. Wybrani, ci którzy słyszeli, widzieli i czuli sercem. Wśród ognia i martwych ciał nie mógł usłyszeć szlochu kobiety z lodowego królestwa, patrzącej na krwawą rzeź z bólem i żalem. Nie ważny był również płacz jej dziecka. Bo przecież wszystko, co poczęte na ziemi olbrzymów, było złe. Jednak czy, aby na pewno każdemu kto różnił się od Asgardczyków był pisany los wyrzutka? 
               Kobieta, mimo że z pochodzenia olbrzymka wykazała się wtedy odwagą i ciepłem, jakiego by nie okazała niejedna Asgardzka kobieta. Poświęciła własne życie, aby uratować swe niemowlę od niechybnej śmierci. Wysyłając je na Ziemię, planetę zamieszkaną przez istoty stworzone na wzór bogów.
                Syn Laufeya był jedynym dzieckiem odratowanym z boskiej masakry…
***
               Spoglądałem przez okno na pokryty śniegiem plac. Bawiły się na nim młodsze dzieci z placówki. Nie mogłem oderwać od nich oczu, kiedy biegały po podwórku. Beztroskie siały harmider i cieszyły się sobą nawzajem. Na mojej twarzy wbrew pozorom zamiast szerokiego uśmiechu widniał smutek i ból. Oparty o parapet rozmyślałem.
               Nadeszła pora obiadu, więc wszystkie dzieci wróciły do środka. Do mojego pokoju nikt nie przyszedł, a nawet, jeśli ktoś by chciał poinformować mnie o porze posiłku, nie mógłby, ponieważ drzwi były zamknięte na klucz.
               W pokoju mieszkałem z dwoma chłopcami. Jeden był niewiele młodszy ode mnie, a drugi miał około chyba dziesięciu lat. Przez chwilę jeszcze spoglądałem opierając się o knykcie na błękitne, bezchmurne niebo. Usłyszałem, że ktoś puka do drzwi. Spojrzałem w tamtym kierunku i z niechęcią wstałem, aby je otworzyć. Do pomieszczenia weszli moi współlokatorzy. Usiadłem na łóżku nawet na nich nie spoglądając. Na dworze nadal padał śnieg. Młodszy z nich uśmiechnął się do mnie.
- Cześć Loki, wyjdziesz z nami na dwór? Prosimy! – Spojrzeli na mnie wielkimi, jak spodki oczami. Nie miałem ochoty wychodzić. Nie teraz, nie z nimi! W ogóle, co ich napadło, aby wychodzić ze mną na plac zabaw?
- Nie mam ochoty... – Odparłem smutno. Spojrzałem na nich, wydawali się bardzo zawiedzeni. Nie dawali mi spokoju, cały czas tylko błagając. Miałem dość, zaczęli mnie ciągnąć za ręce! Zaskoczony ich zachowaniem pozwoliłem się wyciągnąć z pokoju. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek chcieli ze mną spędzać czas. Czułem się dziwnie i podświadomie odczuwałem lęk, nie wiem dlaczego. Kiedy mieliśmy już wyjść z domu gwałtownie się zatrzymałem. Po mojej skórze przeszedł dreszcz, poczułem chłodny powiew wiatru.
- Co się dzieje? No chodź. – Chłopcy uparcie chcieli mnie wyciągnąć na dwór. Jeden z nich wypchnął mnie na zewnątrz. Spojrzałem na nich z wyrzutem. Westchnąłem cicho, kiedy chłopcy szybko, prawie potykając się o schody, wybiegli ze środka.
               Usiadłem na huśtawce i spojrzałem na trawę, która aktualnie była pokryta przez biały puch. Czułem się dziwnie, nie wychodziłem zbyt często z pokoju. Na dworze siedziałem tylko, gdy było ciepło. Mimo tego, że nie miałem na sobie kurtki, nie było mi zimno, to było przyjemne uczucie. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, spojrzałem na niebo kiedy zorientowałem się, że zaczął padać śnieg. Czułem się inaczej, czując jak delikatne płatki śniegu rozpuszczają się na mojej skórze. Usłyszałem głos chłopców, kiedy na nich spojrzałem wydawali się jacyś inni. W ich oczach jakby rosło przerażenie. Jeden z nich zaczął krzyczeć, pobiegł do ośrodka a ja nie wiedziałem, co się dzieje.
- O co chodzi ? – Zapytałem wstając.
- Nie zbliżaj się! –  Najstarszy z nich Krzyknął do mnie. – To potwór! – Wrzasnął do reszty. Byłem pogubiony w całej tej sytuacji. Kiedy spojrzałem na siebie, aby sprawdzić, czego tak się przestraszyli, zrozumiałem o co chodziło. Moja skóra stała się niebieska, a na rękach i ciele pojawiły się dziwne wzory… Byłem przerażony. Poczułem jak ktoś rzuca we mnie śnieżką. Po moich policzkach pociekły łzy. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć, i co się działo. Jedyną rzeczą, o której teraz myślałem to ucieczka.
               Biegłem długo w nieznanym mi kierunku. Droga rozmazywała mi się przez słone krople, lecące swobodnie po policzkach. Cały czas się potykałem, nie mogłem opanować swojego oddechu. Ludzie spoglądali na mnie kątem oka. Zatrzymałem się dopiero, kiedy zauważyłem wąską uliczkę. Z tego, co mi wiadomo prowadziła do publicznej biblioteki, postanowiłem pójść tam i się uspokoić. W świecie książek zawsze odnajdywałem to, co było mi potrzebne. Otarłem łzy z trudem powstrzymując się od krzyku. Jak na zawołanie śnieg przestał padać, nie wiedziałem ile tak biegłem.
               Po drodze zauważyłem jak kolor mojej skóry blednie i wraca do normalności. Otarłem ramiona chcąc je, choć trochę rozgrzać. Byłem w środku i bez przywitania zacząłem szukać mojej ulubionej książki. Kiedy przechodziłem obok sali komputerowej usłyszałem dziwny dźwięk. Podszedłem do niewyłączonego urządzenia i zerknąłem na ekran.
- Jedna wiadomość.. – Szepnąłem sam do siebie. Użytkownik, który ją wysłał nazywał się Gromowładnym. Byłem zaskoczony, podekscytowany i zdziwiony. Ktoś pewnie zapomniał się wylogować. Usiadłem na siedzeniu przed tym rozglądając się dookoła. Treść wiadomości była następująca. „Teraz siedzę w kafejce. A ty? Co robisz?” Odpisałem na nią, podając się za niewylogowanego użytkownika. Pisaliśmy dość długo, wiadomość za wiadomością. Nie pamiętam nawet, kiedy straciłem poczucie czasu. Czułem się dobrze, mogąc otwarcie pisać to, na co miałem ochotę. A na mojej twarzy po raz pierwszy od długiego czasu zagościł uśmiech.
...******...

3 komentarze:

  1. Żona Madary :*!!2 lip 2014, 09:12:00

    Hej.. Kushina i MikuUchiha..!!!!!
    Orzesz w dupke xD!! Zajebiste,Wyloguj się
    wciagajace i w ogole *q*! Czekam na rozdzial Kushinki *o*..

    OdpowiedzUsuń
  2. Kushina mówiłaś żebym powiadamiała o nowych opowiadaniach ;D sorry że robię to pod rozdziałem, ale nie za bardzo miałam gdzie. Więc... pojawiła się nowa notka zapraszam: http://cichesia.blogspot.com/2014_07_01_archive.html
    pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy:

Łączna liczba wyświetleń