Miku: *Wchodzi niczym wrak, so pomieszczenia po
chwili padając z hukiem na Twarz. Zmęczenie Lokiego z początku tego rozdziału
chyba mi się udziela. *Bełkocze pod nosem, po chwili siadając na tyłku* A Thor,
jakby tego było mało, próbował mnie zatłuc Mjölnira. *łapie sięga głowę.*
Biedna ja... Witam wszystkich :). Na wstępie serdeczne gome za tak późne
wstawienie notki. *Pada na kolana, błagając o przebaczenie.* Nie miałam
ostatnio w ogóle czasu, aby na spokojnie wziąć się za pisanie. Postaram się
następnym razem wystawiać notki przed południem :).
Żona Madary: Nie wiem czy jest taki zajebisty,
>w<, ale miłego czytania ^^. A ja bym chciała za granicę ;-;…
Ayuna-chan: Oto kolejny rozdział xD w ogóle to
zapowiada się na długie opowiadanie.
Milej lektury i niech Thor będzie z wami T^T.
Rozdział:
3.
Nie zmrużyłem oka od dobrych kilku dni, co dało się we znaki. Byłem
zmęczony… Można by powiedzieć, że przez wory pod oczami, wyglądałem jak zombie,
z jakiegoś słabego horroru.
Czas
wolny spędziłem w bibliotece pisząc z gromowładnym. Sam dziwiłem się jak mogło
mnie to tak zaintrygować. Szukałem też jakichkolwiek informacji lub książek,
które pomogłyby mi wyjaśnić tą sytuację sprzed mojej „ucieczki”. Tak... Od
tamtego czasu nie wróciłem do placówki, choć z trudem przyznałem, że nie
wytrzymam dłużej bez posiłku.
Zanim wróciłem do domu dziecka, wziąłem z biblioteki, co poniektóre
książki: „Zjawiska paranormalne”, „choroby skórne”, „istoty z mitologii
świata”. I tym podobne. Musiałem dowiedzieć się jak najwięcej, lub znaleźć,
choć jedną wskazówkę. Kiedy wróciłem, zdziwiła mnie atmosfera pomiędzy
rówieśnikami. Nikt z dorosłych oczywiście nie uwierzył w bajki na mój temat,
opowiadane przez dzieci. Nasza opiekunka odetchnęła z ulgą, gdy mnie zobaczyła,
ponoć informacja o zaginięciu chłopca z placówki społecznej, już dawno się
rozprzestrzeniła.
W
moim pokoju nic się nie zmieniło, nadal stały tutaj dwa dwupiętrowe łóżka i
smętna szafa pod oknem. Od razu pochowałem do niej książki a kiedy dowiedziałem
się, że moi koledzy już nie mieszkają w domu dziecka, lekko się zdziwiłem.
Poczułem lekkie ukłucie w okolicach żołądka, zwane poczuciem winy. Wiedziałem,
że to nie było zależne ode mnie, ale jednak fakt, że przeze mnie tu ich nie ma,
nie dawał mi spokoju. Kilka dni spędziłem na studiowaniu wypożyczonej lektury,
nie wychodziłem z pokoju, chyba, że na posiłki, jednak i to rzadko się
zdarzało. Czytając powoli traciłem nadzieję, nie było tutaj nic, zupełnie nic,
co mogło mi, choć trochę pomóc. Zrezygnowałem, więc z dalszych poszukiwań.
***
Kolejnej nocy również nie zmrużyłem oka, nie potrafiłem zasnąć. Dzięki
Bogu byłem tak zmęczony, że udało mi się zasnąć nad ranem. Po niedługim czasie
usłyszałem nieprzyjemny dźwięk, który po kilka sekundach okazał się pukaniem do
drzwi. Syknąłem i klnąc pod nosem uniosłem się na łokciach, no cóż,
przynajmniej trochę odpocząłem.
-Tak? – Zapytałem i dopiero teraz usłyszałem jak
bardzo zachrypnięty jest mój głos. Za to ten, który po chwili usłyszałem był
całkowitym przeciwieństwem mojego, był przyjemny i głęboki.
- Mogę wejść? – Nie odpowiedziałem, a właścicielka
tego jakże pięknego głosu otworzyła nieśmiało drzwi do pokoju i wychyliła swoją
czerwoną czuprynkę. Nie pamiętam abym pozwolił jej wejść, jednak usiadłem na
skraju łóżka i zwróciłem wzrok w jej stronę. Spojrzała na mnie niebieskimi
oczami, w których czaiły się psotne iskierki. Po chwili weszła ciągnąc za sobą
niedużą walizkę, której ciągnięcie i tak sprawiało jej lekką trudność. Zamknęła
drzwi i stawiając bagaż obok łóżka spojrzała na mnie, uśmiechając się.
- Cześć.. Nazywam się Natasha. Ty masz na imię Loki,
prawda? – Chciała podejść, wyciągnęła nawet rękę, aby się przywitać jednak nie
uścisnąłem jej, starałem się nie patrzeć w jej oczy. Odsunęła się, jednak nadal
się uśmiechała. Zaczęła z entuzjazmem rozpakowywać swoje rzeczy na łóżku na
przeciwko. Jak na moje oko na pewno była gdzieś w moim wieku, ale jej radosne i
beztroskie oczy dodawały jej dziecięcego uroku.
- Dopiero, co tutaj przyszłam, od dzisiaj będę twoją
współlokatorką. – Uśmiechnęła się jeszcze promienniej. Cudownie się składa, a
dopiero, co zacząłem się cieszyć z braku towarzystwa. Czasem zdaje mi się, że
po prostu ktoś w górze, mnie nie lubi.
- Świetnie… – powiedziałem z irytacją w głosie,
chowając się pod pierzynę, tym samym pokazując czerwonowłosej, że to już koniec
rozmowy. Ta jednak, albo niezrozumiała mojego jak najbardziej zrozumiałego
gestu, albo nie dawała za wygraną. Zabierając mi kołdrę oznajmiła radośnie.
- Zaraz będzie śniadanie, nie ma spania.-
Zachichotała a ja tylko zgromiłem ją spojrzeniem, co zignorowała. Dopiero, co
wprowadziła się do pokoju a już czuję się jak u siebie, zwykle każdy nowy to
szara myszka. Jednak jedno bardzo mnie zdziwiło, dziewczyna nie była
nieszczęśliwa, że przyjechała do placówki, gdzie musiała spędzić parę lat.
Wręcz przeciwnie, chyba, że bardzo dobrze skrywała swoje uczucia. Kiedy
zeszliśmy na śniadanie, jak zwykle usiadłem przy stoliku pod oknem, gdzie
mogłem spokojnie obserwować krajobraz. Znudzony dźgałem widelcem rozwalone już
jajko. Kiedy usłyszałem jak ktoś energicznym ruchem kładzie tacę na stole,
lekko podskoczyłem, obracając wzrok w stronę niespodziewanego gościa. Była to
moja czerwonowłosa współlokatorka, która siadając, uśmiechnęła się do mnie.
Odpowiedziałem tym samym gestem, lekko wymuszonym, po raz pierwszy od kilku lat
ktoś jadł ze mną posiłek.
Czułem
jak na moim czole pojawia się lekka zmarszczka, kiedy usłyszałem, że nasza placówka
organizuje jutro poranne wyjście do central parku. Myślałem, że wyzionę ducha,
zestresowana Natasha szturchała mnie od czasu do czasu, aby sprawdzić czy żyję.
Mogłem dać głowę, że kiedy spojrzałem na dziewczynę to się przeraziła. Tak,
zdecydowanie to będzie najgorszy tydzień w moim życiu. Zrezygnowana usiadła,
proponując mi rzecz, która była najlepszą, jak mógłbym teraz zrobić.
- Wiesz, może wyjdziemy na miasto? – Zarzuciła nogę
na nogę a moja twarz się lekko rozpromieniła. Od razu wpadła mi do głowy biblioteka.
Wyszliśmy razem, wziąłem kurtkę i szalik natomiast Natasha tylko kurtkę.
Przez
cały czas ze mną rozmawiała powoli zarażając mnie swoim humorem. Ja jednak,
rzadko otwierałem usta, no może, gdy naprawdę uporczywie się dopytywała czegoś.
Poszliśmy do sklepu kupując sobie gorąca czekoladę, dziewczyna coś wspominała,
że w zimie zawsze piła taką z rodzicami. Spacerowaliśmy przez dwie godziny,
doszliśmy do centrum. Upiłem kolejny łyk słodkiego napoju, rozkoszując się jego
smakiem, kiedy zauważyłem, że na telebimach pokazują najnowsze wiadomości. W
tym momencie upuściłem papierowy kubek przyglądając się scenie wyświetlanej na
ekranie.
- Pan Howard Stark zginął w wypadku. – Powiedziałem
sam do siebie, Natasha tylko mruknęła coś pod nosem szukając telefonu.
Szturchnąłem ją lekko, aby spojrzała na mnie.
- A ty, co wyprawiasz? Słyszałaś?- Spojrzała na mnie
z pytającym wyrazem twarzy.
- Loki, nie wiedziałeś? Trąbią o tym na okrągło od
czasu tamtego zdarzenia. –Powiedziała, wiedziała o wszystkim, to mogłoby
wyjaśnić jej zachowanie sprzed chwili. Westchnąłem cicho, byłem w niemałym
szoku. Pan Stark zawsze dobrze sobie radził i był jednym z niewielu ludzi,
którzy wnieśli coś w życie naszej placówki. Często u nas bywał i przekazywał
fundusze na potrzebne nam rzeczy. Zaczęliśmy powoli wracać, byłem w dobrym
nastroju, co było dziwne.
Ostatnio działy się same nowe rzeczy.
Przechodziliśmy obok biblioteki, w tamtym miejscu pożegnałem się z Natashą. Nie
była chętna do powrotu, ale po kilku minutach ustąpiła. Tradycyjnie usiadłem na
komputer, odczytałem ostatnią wiadomość, której nie zdążyłem wyświetlić.
Uśmiechnąłem się widząc, że pojawiła się nowa. Napisane było „Będziesz jutro w
central parku? Jesteś naprawdę ciekawym człowiekiem…”. Przez chwilę wydawało mi
się, że temperatura skoczyła w górę. Chciał się spotkać? Co odpisać? Jutro
organizują wyjście do central parku... Westchnąłem cicho, wypuszczając
gwałtownie powietrze. Jutrzejszy dzień będzie zdecydowanie najbardziej
stresującym w tym tygodniu.
***
Następnego
dnia, kiedy spojrzałem przez okno,
zauważyłem spadające płatki śniegu. Tym razem nie miałem zamiaru
ryzykować, nie chciałem znów zmienić się w to „coś”. Natasha już była na nogach
i szykowała się do grupowego wyjścia. Spakowała niezbędne rzeczy, po czym
zerknęła na mnie z zdziwieniem.
- Nie idziesz? – Zapytała zakładając czapkę. Nie
odpowiedziałem jej czerwonowłosa rzuciła mi na łóżko moją kurtkę.
Wszyscy
się już zbierali. Wziąłem ubranie do ręki, aby je powiesić, ale dziewczyna
złapała mnie za rękę i pociągnęła ze sobą. Można by powiedzieć, że zamknęła ją
w żelaznym uścisku, nie wyrwałbym jej nawet gdybym chciał. Serce zaczęło bić mi
mocniej, czy ja nie przeżyłem kiedyś podobnej sytuacji?
Racja...To
było jakieś cholerne Déjà vu. Udało jej się wyciągnąć mnie na plac, chciałem
wykrzyczeć jej, co myślę o jej zachowaniu, ale zauważyłem, że moja skóra nie
zmienia swojej barwy, nadal jest normalna. Nie czułem również zimnych płatków
śniegu na swojej skórze, bo w ogóle na nią nie spadały. Teraz, sam nie
wiedziałem, o co się wyrabia... Z zamyślenia wyrwał mnie głos opiekuna
informującego o ilości dzieci.
Spojrzałem
na Natashę, która w najlepsze bawiła się śniegiem. Po kilku godzinach spaceru byliśmy już w
central parku. Pozwolili nam na oddalenie się od grupy, ale tylko do czasu
rozpoczęcia festiwalu, który jak okazało się na miejscu miał być tu
organizowany.
Jak
przystało na najbardziej paskudny zimowy miesiąc, drogi oraz drzewa były
pokryte śniegiem i nic nie dało wczorajsze odśnieżanie chodników, gdy w nocy
znów zostały zasypane. Jednak to nie sprawiło kłopotu w zorganizowaniu festynu.
Było tu m bardzo sympatycznie i kolorowo, dzięki temu można było, choć na
trochę zapomnieć o nieprzyjemnej pogodzie. Usiadłem na ławce wcześniej kupując
coś do jedzenia, Natasha i reszta cieszyli się z przygotowanych atrakcji.
Obserwowałem przechodniów, pewnym momencie mignęła mi przed oczami blond
czupryna. Zauważyłem wysokiego chłopaka ubranego w żółtą kurtkę i czarne
spodnie. Wiedziałem, że to był on, wyglądał tak samo jak na zdjęciu profilowym.
Gromowładny stał oparty o pień drzewa, również obserwując przechodzących ludzi,
jednak nie zwrócił spojrzenia w moją stronę.
…******…
Och, niedawno znalazłam waszego blooga, jednak już wiem, że będę tu często wpadać. Historia jest niesamowita, wciągająca i nie wiem co jeszcze XD Krótko mówiąc, bardzo mi się podoba ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Vivilet
Oh.. Epickie, chociaz troche mi brakowalo opisow pogody w nie ktorych miejscach.^^!
OdpowiedzUsuń*Niuch**niuch* <3*!!
Shit!!! O.o! Musze isc na impreze za kilka godzin, a jestem w dubie...... !! O.o
Dobra, pozdrawiam i leca sie szyku, szyku ;ddd!!
Witam :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zapowiada się ciekawie. Plusem jest to, że nie znalazłam żadnych błędów :)
Chyba gdzies mi to umknęło, ale ile Loki tutaj ma lat? Bo nie wiem jak go sobie wyobrażać :3
Czekam na ciąg dalszy i przy okazji zapraszam serdecznie do mnie. Pojawił sie nowy rozdział ;>
Pozdrawiam i życzę weny
Błękitna