wtorek, 9 września 2014

Rozdział: 2. – Czarne pióro..

Kushina: *Odskakuję z krzykiem od Thora, który leeeeeeeeeeci przez pół pokoju..* O.O"
Loki: Nienawidzę Cię!! *Wrzeszczy, aż posady się trzęsą.
Thor: A ja wiem, że jest inaczej.. ^^""! *Trzyma kurczowo zeszyt z Maylitte ponny i rechoce jak żaba..*
Dobra ja wam szybko odpowiem napytania i zajmę się tymi tam *Macha łapką nonszalancko gdzieś za siebie, gdzie tamci się biją...


Odpowiedzi dla czytelników:
Viv: Dziękuję! Haha.. Będzie jeszcze bardziej ciekawie, zobaczysz :D:D!!
Rachel: kochanie <3 piszę czcionką 13 i taka też jest na bloggusiu! A i spamuj ile chcesz..^^""

PYTANIE numer 1: Zastanawiam się nad wydaniem książki, co wy na to? :d!
PYTANIE numer 2: Czy w następnym rozdziale chcecie już morderstwo?
Rozdział: 2. – Czarne pióro..
                        „Przerażająco-bezradnie…”
            Obudziły go promienie wschodzącego słońca. Tak… Gabinet był na wschód i zawsze, gdy w nim pracował, słońce taktownie z ranka właziło mu przez nigdy niezasłonięte żaluzje. Dopiero, gdy jego żona, z czułym uśmiechem budziła się i szła do jego gabinetu. Sigyn mówiła zawszę do niego: „Witaj kochany”, po czym podchodziła do okna i zasłaniała je. Loki, pamiętał jak łapał jej ciało w pasie, z uśmiechem i całował w policzek.
Tak… Loki od zawsze był rannym ptaszkiem.  Gdy ona jeszcze spała, on robił sobie kawę, siadał do komputera i zaczynał tworzyć… Tak… Loki był pisarzem. Pisał on kryminały i horrory. Jego ukochana była idealną gosposią, zawsze wiedziała, gdy Loki potrzebował pomocy, albo gdy musiała się usunąć w cień. Była zawsze przy nim.
Teraz pomimo promieni słońca mężczyzna spał wtulony w książkę, leżącą na podłodze. Tak, była to jedna z tych jego ulubionych. Nazwał ją „Zamknięty w sobie”, a opowiadała ona o chłopaku, który był zamieniony w lalkę. Historia, niby prosta, ale posiadała ona w sobie pewien urok. Lalka zabijała ludzi, a konkretniej młodych chłopców, tylko po to, aby dowiedzieć się, które pierwsze dziecko powie, że kocha go i jego straszną twarz.
Mężczyzna otworzył swoje zielone oczy. Jego głowa była na książce, przodem do sufitu. Wszystko go bolało, a najbardziej, chyba głowa. Czuł się tak, jakby wypił bardzo dużo asgardzkiego wina. Wstał, nic nie mówiąc. Już dawno przestał się skarżyć. Wyprostował się, a magia natychmiastowo jak iskra przeleciała przez jego ciało, lecząc obolałe miejsca. Rozejrzał się po pokoju, a po jakimś czasie zamknął oczy. Na razie nie mógł pracować. Na widok komputera robiło mu się nie dobrze.
Loki współpracował również z panami w mundurach, zresztą tak samo, jak jego cholerny brat, czy nawet reszta… Jak im to tam było? Mścicieli albo, jak kto to woli Avengersi o! Ci, dziwni nad-ludzie wzmogli swoje działania, a gdy Loki tylko wrócił do Asgardu, Wszech Ojciec kazał mu wybierać, zostaje tam i będzie miał zaszyte usta, – przez Thora – albo Loki wróci i naprawi wszystko, co zniszczył włącznie z relacjami z Midgardczykami. Początkowo ciężko mu to szło, ale… Później się przyzwyczaił, aż w końcu spotkał, na jakimś bankiecie, organizowanym przez Starka, jego świętej pamięci żonę. Sigyn.
-          Tatusiuu! – Pisnęła dziewczynka siadając na trzech schodkach i obserwując ojca, który wychodził właśnie z gabinetu. Loki uśmiechnął się łagodnie, do niej, lecz była to oczywiście maska.
-          Hej słoneczko. – Powiedział smętnym, zdołowanym głosem. Tego nie umiał zmienić, zwłaszcza po takiej tragedii. Na pierwszy, rzut oka Loki zachowywał się normalnie. Ekscentrycznie i zimno, chyba, że dla Hel, która była teraz jego jedynym oczkiem w głowie. Mężczyzna zacisnął zęby na dolnej wardze. Zamknął oczy. Dziewczynka zbiegła po schodach, trzymając się barierki. Uśmiechnęła się lekko, a Loki wziął dziewczynkę na ręce.
-          Pójdę z wujkiem Thorem do ZOO!! –Pisnęła bardzo radośnie dziewczynka.
-          Z… Thorem? Skąd to wiesz? – Zapytał robiąc nieco głupawą minę, bo blondyn właśnie schodził na dół.
-          Witaj bracie… – Uśmiechnął się blondyn. Loki nie miał szczęśliwej miny. Gdyby zielone oczy mogły zabijać, Thor leżałby już martwy. – Stęskniłeś się? –
-          Nie nazywaj mnie tak! –Prychnął chłodno mężczyzna z czarnymi włosami. – I nie, nie stęskniłem się… – Warknął smętnie, gdy jego brat, odwracając się plecami do Thora. Jasna cholera…! Jak ja go nienawidzę, pomyślał, zirytowany słysząc się śmiech, przybranego brata.
- Nic się nie zmieniłeś… – Thor się zaśmiał i złapał swojego brata za ramię, aby odwrócić go przodem do siebie. Loki postawił małą na ziemi i odtrącił dużą  dłoń.
- Daj mi spokój! – Zasyczał zirytowany Loki.
- Tato, to mogę iść do tego ZOO?
- Tak…
- Gdzie Sigyn? – Zapytał nagle Thor, rozglądając się po przedpokoju, w którym stali we trójkę. Gula w gardle Lokiego podskoczyła, do góry, a czarne, długie włosy opadły mu na twarz.
- Tam gdzie Ciebie nie ma… Thor!
- Oh! Loki, no weź… Pewnie u Jane! – Zaśmiał się, a Loki przewrócił oczami, a do oczu napłynęły mu łzy, które przez szybkie mruganie zniknęły.
-  Nic Ci w tym Asgardzie nie mówią, pieprzony księciuniu?! – Zasyczał wściekle, mężczyzna.
- Uspokój się, bracie i mów, gdzie to twoje kochanie… – Zapytał Thor, na co drugi mężczyzna zaczął zaciskać zęby na dolnej wardze z frustracji i złości.
- Nie żyję… – Szepnął cicho, a za pomocą zaciskającego się uzębienia na jego ustach poczuł krew w buzi.
- A-ale… Jak to? – Zamknął się natychmiastowo, Thor i zaprzestał się śmiać.
- Mówię prawdę. U-umarła na Midgardzką chorobę! Nie była przecież bogiem*! – Wrzasnął głośno czarnowłosy, ze łzami w oczach. Loki gwałtownie się odwrócił w kierunku brata. Stracił równowagę i przewróciłby się, gdy nie silne, męskie, ramię. Thor trzymał brata w delikatnym uścisku. – Weź Hel i idźcie do tego ZOO Muszę pobyć trochę sam.. – Szepnął cicho, mężczyzna i z żalem ruszył do gabinetu. Myślałem, że Thor został powiadomiony o jej śmierci, powiedział do siebie mentalnie Loki.
Dupek!!
            Przecież było widać już ostatnio, jak Thor był na tym midgardzkim padole, jakim jest New York, że jest z nią nie zbyt ciekawie. Gdyby się zastanowić Thor był naprawdę, ale to naprawdę tępy i na pewno straż mu przekazała, iż jego Sigyn umarła. A on pewnie zajęty oglądaniem asgardzkich potyczek, albo, co bardziej głupie, lecz wykonalne w przypadku jego brata, wąchaniem kwiatów z Friggą w ich ogrodzie, nie usłyszał tego. Pewnie przejął rolę pupilka!
            Debil!!…
Trikster zjechał po drzwiach, ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się. Miał straszny żal do blondyna o to, że nigdy go nie wspiera. Drżące palce położył na kolanach. Łzy poleciały mu z oczy na policzki. Nie wiedział, czy minęła godzina, czy siedem. Po jakimś czasie usłyszał, jak pewien ktoś wchodzi do jego aktualnego azylu, jakim był gabinet.
-          Nie wchodź…! – Wrzasnął głośno. Widział, kto to był… Rozpoznał ten charakterystyczny chód już w ganku domu.
-          Hej, bracie, spokojnie… – Szepnął cicho blondyn. Loki uniósł głowę i spojrzał w niebieskie oczy swego brata.
-          Po cholerę tu przyleciałeś?! – Zasyczał, zimno w kierunku blondyna.
-          Spokojnie… – Powiedział chłodno Thor. – chciałem Cię zobaczyć, bo wyobraź sobie, że tęskniłem, ale nie mogłem przylecieć, bo Jane i…
-          Jane, Jane, Jane! Bla, bla, blaa!! Tylko ta twoja CHOLERNA JANE FOSTER! – Ryknął Loki, a chwilę później rozpłakał się jeszcze bardziej. Ponownie ukrył twarz w dłoniach. Thor go złapał i przytulił. Loki zrobił przerażoną minę i chciał się wyszarpnąć, ale nie udało mu się to. Thor był wyższy i silniejszy od niego samego. – Oh! Nienawidzę Cię! Nienawidzę, nienawidzę…!
-          SŁUCHAJ! Może to zły, pomysł, ale wysłałem twoją córkę do przyjaciela Tonyego Kapitana Ameryki… Nawet nie wiesz, jak się ucieszył! – Powiedział rad ze swojego blondyn – a ja zostanę tutaj z tobą! Nie… Nie ma „ale”! Zostaję i tyle!
-          Thor, nie zgadzam się!– Loki zirytował się. Silne, męskie ramiona Thora złapały czarnowłosego za fraki i nim potrząsnęły.
-          Nie umrze bez ciebie, a tobie mało brakuję do upicia się i popełnienia haniebnej śmierci.
-          Nie pozwalam Ci jej wysyłać do Kapitana Ameryki! To moje dziecko, rozumiesz to?! – Mężczyzna wściekł się nie na żarty. W dłoni Lokiego pojawiło się zatrute ostrze. – Puść mnie, albo Cię zabiję!
- Jestem odporny, na wszystkie twoje uderzenia, pamiętasz? – Miał rację. Jako dziecko Loki raz prawie zabił Thora, bo rzucił w jakiegoś, jak mu się wydawało dzika, ale nie trafił, bo ten dupek nawinął mu się na koniu. W tedy też zaklął swojego brata, aby nigdy go nie mógł zranić, a tym bardziej zabić!Znienawidził również w tedy polowania.
            Pamiętał jeszcze jak bardzo się bał. Że straci Thora, że nigdy nie będzie go z powrotem miał i nigdy nie będzie mógł się w niego wtulić. Przypomniał sobie jeszcze jak nie chcieli go wpuścić na salę, gdzie leczyli jego brata.
Loki płakał w tedy, pierwszy i jak sobie obiecywał w duchu ostatni raz! Ale to było kłamstwo, chyba jak wszystko… Pamiętał jeszcze jak bardzo się cieszył, że Thorowi, nic nie jest.
Później zaczął się zmieniać… Bardzo powoli. Gdy Thor rozglądał się za dziewczynami, Loki wolał siedzieć w książkach, gdy Thor uczył się walki Lokiego wyzywano od ciot, bo pobierał nauk o magii i czarnoksięstwie. Chociaż… Właściwie, to sam się uczył tego drugiego. Sam nie wiedział pomoc mu to, ale chłonął wiedzę jak gąbka.
            Thor otrzymał Mjölnir, a Loki dowiedział się, że nie jest bratem tego starszego i zaczął nienawidzić i knuć różne intrygi. Stał się tym, kim jest teraz… Kłamcą, manipulatorem i tricksterem. To ostatnie go jakoś najbardziej przerażało…
- Ohh! I Tak Cię nienawidzę! – Prychnął złowrogo Loki.
- Mhm… Już o tym mówiłeś… – Mruknął z uśmiechem Thor. Loki ukrył nos w szyi mężczyzny. – Płacz, bracie, płacz… – Szepnął mu do ucha Thor i objął delikatnie ciało młodszego brata. A Loki, płakał. Płakał aż nie zasnął w jego ramionach.
…******…

Kushina: Wiem, notka miała być kilka godzin temu, ale… Eghhem…! Dopiero teraz skończyłam sprawdzać :*! *Odbiera swoją własność z rąk Thora* o tutaj był ^^"! Mam moje WSZYSTKIE ZBOCZONE POMYSŁY ^^


6 komentarzy:

  1. Och.. no... jakby to powiedzieć? ZABIJĘ CIĘ!!! Jesteś złą kobietą! Już Ci to mówiłam prawda? Jak mogłaś!? Poryczałam się :'( Buuuuuuuuuuu.... Looooooooki... mam ochotę Go przytulić <3 NIE, nie Ciebie - Jego, Ty jesteś złą kobietą XD Okey Rox uspokój się ... raz...uf dwa... GENIALNE, WSPANIAŁE i nie wiem co jeszcze kocham to opowiadanie, co nie zmienia faktu że planuje twoje zabójstwo ;D Aha.. okey pytania 1. Na pewno ją kupię, a o czym ??? 2. Nie wiem rób jak będzie lepiej
    pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak, przeczytałam ten rozdział już wczoraj, ale nie wiedziałam jak ubrać słowa i wgl. nie miałam siły nic robić :(
    Co do tekstu... Czasami zdania były trochę niezrozumiałe (albo to jak była tak padnięta, że ich nie rozumiałam) ale to było piękne. Smutne, ale piękne... Tak jak wcześniej z resztą XD
    Czekam na next.
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie../ Czekam na newsa. Wiem krótkie ale nie mam siły pisać.0.o.... Chora jestem i w szpitalu leżę :/!

    Pozdrów Miku <3
    Żona Madary :*3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, dobrze napisany...
    Wzruszający, wyciskający łzy...
    Loki...Mój biedy Loki... Chcę go przytulic, natychmiast. :(
    Chcesz wydać książkę? Super, jestem na tak!^^ Życzę sukcesów.

    OdpowiedzUsuń
  5. God Of Man świetny rozdział wydanie książki interesujący pomysł jeśli jeden rozdział miałby tak na oko 2500 słów to ja jestem na tak ogólnie co ty tego Lokusia tak kaleczysz? smutno nam ;-;"
    Czekam na szybki next
    Pozdrawiam R.O.A.H.
    W wolnym czasie zapraszam do siebie http://asgards-mirror-everybody-lies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. “-Rodzice psują nas wszystkich-Brunetka zgasiła fajkę i spuściła wzrok na trawę.Ciemność spoiła resztki okolicy i wszystko stało się jeszcze bardziej przerażające.Krew na ścianach,wybita szyba,resztki szkła na podłodze.
    -Ty palisz? Od kiedy?-Blondyn lekko zdziwiony wyłączył radio w którym dotychczas były tylko wiadomości po rosyjsku.Witać że był lekko zdenerwowany,za 30 min w budynku miały się pojawić największe zbiry mafii royjskiej.
    -Nie pale ale oni tak.Spalą nas za jeden nie właściwy ruch.Uratoanie Gotham i New Yorku ty razem to nie przewleki a szczególnie jeśli chodzi o ratowanie świata-
    -Pomogłaś T.A.R.C.Z.Y.
    -To tylko formalność.Czyste konto w zamian za odzyskanie paru nie ważnych papierków-Do ciemnego pokoju wkroczyło pięciu mężczyzn z broniom.Jeden z nich palił cygarro i uśmiechał do brunetki średniego wzrostu.
    -Pantera . . . jak dobrze cię widzieć”
    http://capitan-america-age-of-heros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy:

Łączna liczba wyświetleń