wtorek, 21 października 2014

Rozdział: 8. – Czarne pióro..

*Wbiega zadowolona na scenę*
Kushina: *Wrednym uśmiech* *mroczny śmiech* * Leci but!* O_O””! Hej! Za co?!
Ktoś z tłumu: Nie morduj go!
Loki: Ale ja żyję! *Macha ręką*
Kushina: *Rzuca w niego tasakiem* Już nie :D!
Odpowiedzi na komentarze:
Rox: Ty mnie zabijesz :D. Ja to wiem <3, ale bez zabawy nie ma wygranej xD… Czy jakoś tak? No nie ważne! I nie powiem Ci, kto chcę go zabić! SIEDEM dni Cię czeka od dowiedzenia się prawdy. Wytrzymasz, zresztą jak nie zgadniesz teraz, kim jest morderca BEZSZUKANIA po www.marvel.wiki.com/, to będę z siebie dumna :*!
Acheza: Niee… Jeszcze żyje… W ogóle to teraz się zacznie wyścig z czasem ;)! 
Viv: Czemu krótko? T_T! Ja lubię takie, komcie co najmniej na pół strony w Wordzie :D!
Żona Madary: Co tak krótko :D… No nic, pewnie zapracowana, mmm…?
Lupin: W tym rozdziale mało o Lokim xD!
W następnym rozdziale wyjaśni się, kto chciał zabić Lokiego.

PYTANIE:
JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY SZABLON *o*, bo się bardzo podoba.. Jest śliczny! *_*!
Rozdział: 8. – Czarne pióro.
Czarne pióro.
         Minęło kilka dni. Bruce i Tony siedzieli przy „śpiącej królewnie”. Szatyn chwycił za lewą rękę Lokiego i zaczął go gładzić po włosach. Dłoń zacisnęła się w pięści, a twarz zrobiła się niespokojna, jakby zaczęła przeczuwać, coś złego… Coś, co miało stać się za kilka dni, jednakże oni tego nie wiedzieli… Prawda?
-        Spokojnie, śpiąca księżniczko… – Mruknął cicho Stark. – Jak jego ciało reaguje na bodźce? – Zapytał nagle Tony, Jarvisa, patrząc na zamknięte oczy Lokiego. Chyba po raz pierwszy czuł się za kogoś odpowiedzialny.
-        Całkiem dobrze Sir… – Powiedział spokojnym tonem komputerowy majordomus.
***
         Minął tydzień. Podczas tych dni wszyscy, którzy byli w Avengers Tower, chodzili jak struci i byli pogrążeni w smutku. Lokiemu został ostatni tydzień życia, a Stark był w lesie ze wszystkim! Thor przybył na midgard dokładnie cztery godziny po tym, jak Heimdall mu przekazał wieści o bracie. Blondyn był załamany to było widać. Jego oczy były napuchnięte. Dało się ujrzeć nawet drobne smugi, których blondyn nie ścierał pewnie z braku sił. 
-        Witajcie, przyjaciele! – Rzekł nader spokojnym tonem.
-        Hej… Jezu, błagam! Powiedz nam, że twoja blondwłosa „koleżanka” powiedziała Ci coś na temat tajemniczego mordercy. – Powiedział Stark proszącym tonem głosu, a Kapitan Ameryka skinął mu głową, po czym usiadł obok niego na kanapie
-        Tak… Powiedziała mi coś dziwnego… Amora twierdzi, iż Skurge ją zdradził i teraz jest nie dość, że zaklęty i ma nowego „właściciela”, to stoi po stronie oponenta – Powiedział Thor smętnie.
-        Nie żeby ta blondwłosa cizia była jakąś nagle wielce przyjaciółką ludzi uciśnionych i pokochała nagle pieseczki i koteczki; lecz zdaję sobie sprawę, że Skurge z toporkiem w jego „pięknej”, męskiej dłoni, tkwiący po stronie psychopatycznego mordercy to coś jeszcze gorszego… – Prychnął cicho Stark.
-        Tak, wiem – Mruknął Thor. – Mało to ona nie wie, kto to zrobił, ale wydaje jej się, że to mogła być kobieta. – Westchnął cicho niebieskooki bóg piorunów i spojrzał na szatyna.
-        Okay, rozumiem, problem w tym, że dalej nie wiemy, kto chciał go zabić.
-        Wiem o tym doskonale, lecz mego brata nie chciano zamordować, a pozbawić go duszy… – Mruknął blondyn, a Steve westchnął cicho, po czym spojrzał na niego dziwnie. – Amora mi powiedziała o tym. Jej duszy udało się uciec, a następnie zaatakowała Tony’ego, ponieważ doskonale wiedziała, że Loki będzie chciał Cię ratować… – Powiedział wywarzonym, lecz smutnym tonem głosu. – Miała powiedzieć Lokiemu, że będzie żałował tego, co zrobił w przeszłości.
         Obaj Mężczyźni spojrzeli po sobie. Tony przetrawił informacje.
-        To znaczy? – Zapytał zaskoczony Rogers, na co Thor pokręcił głową.
-        To znaczy, że Loki zdradził kogoś, z kim nie powinien zadzierać. – Westchnął ze zrezygnowaniem, miliarder. Zamknął oczy i przeklął. – Tylko, z kim? Doktor Doom? Redskull? Może M.O.D.O.K?! – Zapytał zirytowany.
-        Niestety nie mam pojęcia.. – Westchnął cicho Thor. 
-        A co z tą duszą? – Zapytał Rogers smętnym tonem. 
-        Ludzie tego, nie mogą przeżyć, lecz my, bogowie, owszem. Szepnął zwieszając głowę. – Lecz to w tedy jest tylko i wyłącznie egzystencja i ciało bez ducha umiera kilka razy dłużej, tutaj mamy niestety gorzej, ponieważ dusza mego ukochanego brata została wessana tylko do połowy. Jeżeli nie znajdziemy osoby, która ma drugą połowę… – Teraz głos i tak już załamanego Thora, upadł na duchu niemalże całkowicie. – Jego ciało i bezcielesność umrze, całkowicie! –  Thorowi zaszkliły się oczy. – Gdy wtargnęliśmy do domu, Lokiego… Postać rzucająca zaklęcie zniknęła, a to niestety wymaga dwustu procent skupienia. Tylko najsilniejsi magowie, na Odyna potrafią panować nad takiego rodzaju zaklęciami. – Tak, blondyn pamiętał, jak czarnowłosy zamykał mu zawsze księgę przed nosem, a chwilę później wychodził z komnat. Odkąd brat Lokiego pamiętał, ten zawsze był jego oczkiem w głowie. – Tylko sam Wszech Ojciec znał ten czar!
-        Czyli… – Stwierdził nagle Stark. – Twój ojczulek chciał zabić twojego brata? – Zapytał zdziwiony Tony obejmując Rogersa w pasie, przez co ten się zarumienił, gdy łapka Starka znalazła sobie miejsce, na pewnym strategicznym punkcie. Bok i biodro blondyna były bardzo podatne na dotyk. Dostawał dreszczy, zawsze, gdy był dotykany w tym miejscu i czuł się dziwnie oraz był jakby podniecony? …
-        Nie! – Warknął Thor i rzucił wściekłe spojrzenie szatynowi. – Wszech Ojca i tak nie było w Asgardzie, dlatego też ja musiałem przejąć miejsce na tronie, lecz gdy tylko powrócił z całej siły zapragnąłem powrócić do was by zobaczyć mego brata.
-        A właśnie… Znalazłem pióro w łazience u Lokiego, ale nie należy ono do żadnych ziemskich ptaków!  – Wyciągnął dłoń w kierunku stolika na kawę – Jarvis, pokaż. – Powiedział spokojnym tonem Stark. Po chwili na stoliku ukazała się platforma z holograficznym, czarnym piórem. Było wycięte w zamalowaną dziewiątkę i było w kolorze czerni.
-        To nie możliwe! Te ptaki wyginęły kilka wieków temu podczas wojny z Jötunheimr! – Powiedział mężczyzna wpatrując się w pióro przed nim. 
-        Czym jest to konkretne pióro? Albo inaczej, do jakiego ptaka należy? – Zapytał Stark patrząc na mężczyznę zdziwiony i zdezorientowany.
-        To pióro jednego z naszych, rajskich ptaków; Dicrurus paradiseus*. Żyły u nas przed czterema wiekami, ale Lodowe Olbrzymy je zabiły. Wszystkie! Co do jednego i dla tego też jestem zdziwiony, iż jedno z tych piór było w domu mego brata? – Thor spojrzał na obu mężczyzn wielkimi ze zdziwienia oczami.
-        Rozumiem… – Mruknął i westchnął ciężko Stark. – Lokiego pochłonęły dziwne znaczki. Zdaję się, że to alfabet runiczny… mam nadzieje, że go znasz… - powiedział zmęczonym tonem.
-        Niestety… Tylko mój brat znał ten alfabet. – Westchnął cicho blondyn. – On od dziecka interesował się rzeczami magicznymi, mnie zawsze fascynowała walka.
-        Czy pozwolicie, że go teraz odwiedzę? – Zapytał spokojnym tonem Thor, odwracając się tyłem do nich. Lecz nagle odezwał się Jarvis:
 -       Sir w pokoju Lokiego jest dziewięć osób, odłączają go i… Pan Bruce nie może się przemienić…!
         Blondyn poczuł jak zimno zalewa jego ciało od środka. Natychmiastowo pomknął w kierunku drzwi, gdzie był jego ukochany brat.
-        Thor! Czekaj! – Wrzasnął Tony, ale było już za późno. – Cholera jasna! Kurwa mać! Kapitanie, biegnij po swoje różowe majtaski i niebieskie jak viagra gacie! – Krzyknął szatyn.
         Kapitan prychnął czując się urażonym i przewrócił oczami. Tony puścił mu oczko i musnął jego policzek, przez co ten się zaczerwienił i nie mogąc się oprzeć złączył ich usta, w krótkim pocałunku. Gdy miliarder chciał pogłębić ów smakołyk, Steve ugryzł go w dolną wargę.
-        Mmm… Kapitanie… – Zamruczał.
-        Rusz się…
         Te słowa otrzeźwiły Starka. Natychmiastowo się od siebie odsunęli. Tony za pomocą ekstremis, – substancji, którą sobie wstrzyknąłby móc kontaktować się ze swoją zbroją i komputerami; – przywołał metal na swoje ciało. Ten posłusznie przybył i ubrał się na mężczyźnie. Zbroja Mark XIX, była broją anty magiczną, skonstruowaną po ataku Chitauri, jak i również po to by móc eliminować na przykład czarnowłosego diabła, gdy temu znudzi się bycie potulnym barankiem i znów mu odbije szajba i zechce być nagle znów złym.
         Rogers ubrał swój niebieski strój z biało-czerwonymi dodatkami i złapał szybko za tarcze.
         Tony w ogóle nie miał pojęcia, co może im grozić. Miał nadzieje, jednak, że uda im się pokonać maga i będą mieli znów spokój.
-        Uważaj na siebie… – Mruknął cicho Rogers, a jego partner, nie tylko w misjach, zaśmiał się cicho. – Mówię poważnie… – Burknął. – Nie wiemy, z czym przyszło nam się mierzyć! –Powiedział szybko i bardzo poważnym tonem Kapitan mrożonka..
         Stark ruszył do pokoju Lokiego. Steve poszedł za nim.
-        Jarvis, sprawdź, kto jest jeszcze dostępny w kwaterze.      – Mruknął i po jakimś czasie komputerowe super-A.I odpowiedziało mu:
-        Sir jest dostępnych pięć osób, ale dwie osoby są w ciężkim stanie… Pan, Kapitan Ameryka, Pan Bruce i Thor oraz Loki… – Majordomus westchnął ciężko, jakby kalkulował właśnie ich szanse. – Macie jedynie dwa procent szans, Sir na przeżycie, Sir radzę…
-        Nie radź… Działaj! I wezwij resztę Avengersów, niech się stawią natychmiast do kwatery! – Jęknął cicho – I błagam powiedz, że ten kretyn się obudził! – Warknął cicho mężczyzna!
         Nie minęła sekunda, a Ironman i Kapitan Ameryka usłyszeli przeraźliwy wrzask należący do brata Thora. Obaj mężczyźni wpadli do pomieszczenia.
         Osiem osób tworzyło krąg. Kobiety, – jak zauważył Tony – a raczej zjawy siedziały na podłodze w siadzie skrzyżnym. Były to te same białogłowe, które zostały zamordowane. Ich głowy były zwieszone, tak jak całe ciała, a ich duchy jakby zawieszone nad nimi, w powietrzu tworzyły nieprzerwaną, lecz jak na oko Starka cienką barierę. Niestety, mylił się… Bo jak zauważył Thor uderzał Mjölnirem w złotą powłokę z całej siły. Dusze jednak, jakby śmiały się z niego.
         Dziewiąta osoba siedziała na ciele Lokiego i trzymając czarne pióro w dłoni jednego z rajskich, Asgardzkich ptaków pisała, a raczej rysowała dziwne znaki na ciele czarnowłosego. Najpierw poprawiła sygnatury na jego truchle, przez co ciał Lokiego wygięło się maksymalnie do tyłu z bólu, a na trupach pojawiły się te same symbole, przez, co ich tułowia również wykrzywiły się do tyłu. Kobieta potem uśmiechnęła się do ciała Lokiego i zaczęła szeptać inkantacje, przykładając prawą rękę, do ust czarnoksiężnika. Drugą dłoń ułożyła na klatce piersiowej i zaczęła przesuwać się w górę w kierunku ust.
         Thor zaczął wrzeszczeć, coś w Asgardzkim języku. Zaciśnięte zęby w furii i wściekła mina dawała dziwny widok. Thor był zawsze opanowany i wiecznie się uśmiechał. Nigdy nikt go nie widział w prawdziwej wściekłości! Lecz kiedy chodziło o jego ukochanego brata… Zawsze był bardziej zadowolony, gdy go widział, całego i zdrowego!
         Magia Lokiego powoli zaczęła się generować w prawej blondyn to widział. Uderzył, więc z całej siły w kopułę, a ta, jak przyznał ze zdziwieniem mężczyzna zaczęła pękać. Tony i Steve zaczęli mu pomagać, lecz nie trwało to długo, bo otworzył się portal, z którego wyleciał Skurge.
         Tony i Steve musieli się nim zająć. Zostali wyrzuceni przez okno. Magia po chwili zniknęła z dłoni Lokiego, przez co Thor wrzasnął z takiej wściekłości i bezradności o puszczając Mjöllnir z całej siły na kopułę i rozwalając ją w drobny pył mak!
         Kobieta jednak zniknęła po chwili, opuszczając pomieszczenie z trzymając wypełniony kryształ w lewej dłoni. Jednak Thorowi ta chwila wystarczyła aby trafić ją w ramię. Również zdołał zobaczyć ów czarodziejkę. Fioletowe włosy, usta muśnięte krwistą szminką, oczy podkreślał ostry, wściekły, zielona suknia, stworzona z najlepszych jedwabi. Na jej ramieniu siedział czarny, pieprzony Asgardzki ptak*.
-        To nie możliwe… To nie możesz być ty! – Krzyknął Thor, upadając na kolana.
…******…
* Dicrurus paradiseus, to ziemski, rajski ptak, ale strasznie mi się spodobał jego wygląd… Jest śliczny! *o*, to zdjęcie <3:
*Tak naprawdę to był kruk, ale mi się ten ptak cholernie podoba *o*!


3 komentarze:

  1. Zajebisty rozdział, a szablon wprost śliczny... Niespodziankę mi zrobiłaś i humor poprawiłaś xD. Stark mnie zabił różowymi majtkami hahaha xD.
    Nie zapomnę tego do końca życia hahahaaaa!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Fioletowe włosy" ??? Nimfadora??? O.o XD Kocham Starka za te jego teksty <3 przekaż mu to XD Ciebie zabiję albo nie mam lepszy pomysł... THOOR!!! *woła* KUSHINA CHCE UŚMIERCIĆ LOKIEGOO!!! TAK NA STAŁE!!! XD może w końcu odpowiesz za to męczenie Kłamcy XD
    pozdrawiam i życzę weny, Rox

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu uwielbiam tu Tonego. Co za facet! To jak prowadzisz dialogi rozwala mnie na łopatki. Ty to wiesz jak poprawić humor. xD.
    Oh, Loki ocknij się, błagam...
    Rozdział świetny, czekam na więcej :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy:

Łączna liczba wyświetleń