wtorek, 28 października 2014

Rozdział: 9. – Czarne pióro..


Kushina:        *Ziewa* Hej Thor… *Opada obok zmęczonego mężczyzny…
Thor:  Witaj… *Gapi się na papierowe zdjęcie*
Kushina:        Co tam masz?
Thor:  Zdjęcie… I… i *Ciąga noskiem, a wzrok ma szklany* No bo… No bo! Buuuu… *Histeria* *Tuli się do dziewczyny* On będzie żył i ja Ci dziękuje… *Płaczę*
Kushina: *Wzdycha* Spokojnie…
Thor: D-dobra… Odpowiedz na komentarze :)!
Kushina: No to mnie puść… *Uwalnia się z uścisku Thora i siada na tronie* Hah… W końcu Odyna nie ma ^^””
Żona Madary:          Cieszy mnie to, ale ten rozdział jest raczej poważny :D.
Roxan:           Tak fioletowe włosy; w końcu masz odpowiedź  na nurtujące Cię pytanie „Kto zabił? :D”.
Acheza:         Loki może się ocknie, może nie… Wszystko w swoim czasie ;)!


Pozostałych czytelników zapraszam również na bloga:
http://asgard-birds.blogspot.com/ opowiadanie pół–na–pół pisane w pięćdziesięciu procentach przeze mnie, a pięćdziesiąt *Mruczy zadowolona ^^”* przez Roxan ;)
Rozdział: 9. – Czarne pióro..
            „Przegraliśmy bitwę, lecz wygramy wojnę!”
-          Widział ktoś Hulka? – Zapytał Stark, wymijając ciosy skurge’a i znów go atakując z repulsorów w twarz. Kapitan atakował jego plecy, ale Skurge jedynie śmiał się nic sobie nie robiąc z potyczki. Stał wyprostowany i obserwował tych, zwykłych, a w dodatku żałosnych śmiertelników. Skurge był w końcu pół Lodowym Olbrzymem i jego skóra należała do naprawdę bardzo wytrzymałych.
-          Nie mam pojęcia! – Odkrzyknął blondyn.
-          Hej, dwupasmówka, kto Ci obcinał włosy?! Bo wygląda to jakbyś robił to kosiarką, podczas snu. – Wrzasnął ubrany w ciemno-zieloną zbroję Tony, gdy Skurge, zaatakował ich swoim toporem. Stark zacisnął zęby i z ledwością uskoczył. – Jarvis, ile ma procent zbroja?! – Krzyknął do hełmu.
-          Dziesięć procent Sir! – Odparło komputerowe A.I.
            Anthony rozejrzał się po okolicy. Miał nadzieje, że czarnowłosy Asgardczyk nie pchnie nim w kierunku central parku.
-          Panie Stark, sugerowałbym… – Zaczął Jarvis, lecz szatyn mu przerwał.
-          Nie sugeruj! Jarvis, połącz się z Furym niech na wszelki wypadek oczyszczą central park…! – Wrzasnął do niego blokując wściekły cios z ręki Skurge’a. – Jak ja mam go zra… – Nastała cisza, bo Tony został wyrzucony w powietrze i rzucony w kierunku parku.
-          Tony! – Wrzasnął błękitnooki, rzucając tarczą w kierunku Skurge’a. Uderzyła pół Lodowego Olbrzyma w twarz, a ten wściekły powoli się odwrócił spoglądając rozgniewanie w oczy Kapitana mrożonki. Po chwili już biegł na niego ze swoim toporem. Z nosa i wargi zaczęła lecieć mu krew. Blondyn zasłonił się tarczą, lecz ta pod wpływem wielkiego uderzenia oraz siły, pękła na trzy części. Rogers otworzył szeroko oczy. To nie powinno się stać! Kapitan odskoczył w tył! To jakiś kiepski żart, prawda?! Pomyślał Steve.
***
            Sam już nie wiedział ile walczył. Piętnaście minut? Godzinę, a może pięć? Najgorsze było to, że Kapitan powoli zaczął się męczyć. Złapał oddech do płuc i znów oberwał. Steve, już nie liczył ile posiadał na ciele drobnych ranek. Jego policzek zdobiła gruba szrama.
            W pewnym momencie Stark złapał Mrożonkę w pasie i przytulając go do siebie odleciał z nim w górę.
-          Słuchaj, mamy przerąbane! – Wrzasnął miliarder. – Właśnie zostałem rzucony do central parku, a tam… – Kapitan spojrzał w kierunku, z którego przyleciał jego ukochany i przerwał mu.
-          Nie mów mi, że są tam Doomboty, Lodowe Olbrzymy i ogromna śnieżyca?! – Blondyn spojrzał na swojego ukochanego z przerażeniem. Tony westchnął, ale w końcu odparł, że jest mu przykro, ale są tam te wszystkie złe rzeczy, o których mówił mrożonka. – Co z resztą Avengersów? I jakim cudem Lodowe Olbrzymy się tutaj dostały?
-          Co do tego drugiego, to nie mam pojęcia… – Odparł Stark, obejmując mężczyznę mocnej. – Zaś z tym pierwszym wygląda to mniej więcej tak, że Natasha i Sokole oko zajmują się burzą śnieżną i Lodowymi ludkami, ale potrzebują też mojej pomocy w walce z robotami Dooma… – Tony zacisnął zęby na dolnej wardze. – Thor chyba walczy z kimś w Avengers Tower, a ty… – Miliarder otworzył maskę. – I nie mam pojęcia czy…
-          Dam sobie radę ze Skurge’em – Mruknął blond włosy super bohater. – Nie martw się o mnie… – Pocałował Starka w usta, a ten się uśmiechnął.
-          Jesteś pewny, że sobie poradzisz? – Zapytał, a Kapitan skinął mu głową. –  No to Cię postawię nie daleko niego. – Mruknął, zamykając maskę. Jak powiedział tak zrobił.
            Po chwili Steve już stał na trawie. Nieco ponad sekundę później już blokował kolejne cios wściekłego Asgardczyka. Rękoma utrzymał topór tuż przed swoją twarzą. Broń czarnowłosego osobnika zaświeciła się na niebezpieczny, błękitnawy odcień. Dłonie kapitana zaczął pokrywać lód.
-          Odsuń się! – Ryknął ktoś po jego prawej stronie. Steve wykonał polecenie; odskoczył – Ja się nim zajmę… – Wrzasnął Thor, atakując Skurge’a. Rogers obserwował wszystko z boku. Młot Thora zaczął wirować w jego dłoni, gdy czarnowłosy zaczął nacierać prędko na niego.
            Blondwłosy osobnik uniósł broń do góry, a ta zasiliła się piorunem. Thor rzucił Mjöllnirem w kierunku Skurge’a . Mężczyzna jednak zablokował cios swoim Asgardzkim toporem. Niebieskooki otworzył szeroko oczy. Przywołał swoją broń do siebie, rzucając ponownie w czarnowłosego mężczyznę. Ten uchylił się i spojrzał ze wściekłością w oczy należące do boga piorunów. Czarnowłosy zaczął się zbliżać, Thor rzucał młotem, lecz Skurge wymijał każdy cios.
-          Midgard jest pod moją ochroną, tak jak mój brat! – Oczy Boga zaświeciły się od pioruna i blondyn rzucił ponownie w Skurge’a. Siła, z jaką został zadany atak odrzuciła czarnowłosego w tył. Steve podszedł do blondyna i westchnął cicho.
            Czarnowłosy mężczyzna uniósł się natychmiastowo. Przez chwilę oddychał, aż w końcu znów naparł swoim wielkim dwusiecznym toporem na obu blondynów. Obaj odskoczyli, a Asgardczyk, rzucił toporem w kierunku Steve’a blokując go przy drzewie oraz podpalając je natychmiastowo. Tak, owa broń była zaklęta. Potrafiła zamrażać oraz podpalać.
            W tym samym czasie blondyn uderzył w nogę granatowookiego swoim młotem. Skurge upadł na kolana z głuchym jękiem. Thor zaatakował ponownie mężczyznę, który pod wpływem uderzenia w głowę stracił przytomność, a blondyn był pewnym, iż ten nie podniesie się z ziemi przez kilka kolejnych godzin. Chwilę później obok czarnowłosego był jego topór, oderwany z palącego się drzewa, przez drugiego blondyna.
-          Wybacz, że tak długo, lecz wiem już, kto chciał odebrać duszę memu bratu… Problem w tym, że udało się to tej osobie… – Szepnął smętnie. – Loki będzie teraz bardzo powoli umierał… – Po policzku blondyna spłynęły łzy.
            Kapitan uniósł głowę i spojrzał na barczystego mężczyznę.
-          Thor, to że przegraliśmy bitwę, wcale nie oznacza, że przegramy wojnę. – Spojrzał na niego.
-          Nie damy sobie z nią rady… – Szepnął smutno. – Jedynymi osobami, które dałaby jej rady są sam Loki, Doktor Victor von Doom, lub ewentualnie mój ojciec, rzecz w tym… – Szepnął cicho mężczyzna po chwili unosząc głowę do góry. – Że żadna z tych osób nam raczej nie pomoże…
            Po chwili tuż przy nich wylądował zmęczony jak diabli i brudny od czegoś niebieskiego Tony. W rękach trzymał dwa ciała. Natasha i Barton.
-          Czy oni… – Zaczął kochanek Starka.
-          Żyją, spokojnie.. Thor, błagam Cię weź ich ode mnie… – Mruknął szatyn do reszty wykończony. Blondyn zabrał dwa zemdlone ciała z rąk Starka. – Brakuje mi Bannera, Jarvis, gdzie on właściwie jest?
-          Pan Bruce został porwany. Jest w Latverii, z kobietą o imieniu… – Komputerowy majordomus jakby się zawahał, lecz w końcu do kończył zdanie – Morgana! – Nastała chwila ciszy.
-          W Latverii? I kim ona jest? – Zapytał zdezorientowany Stark, obserwując swoich towarzyszy.
-          To właśnie z nią sobie nie poradzimy. Jest bardzo silna i nie chodzi mi tu o armię. Ona jest jak ten Asgardzki dzik. – Mruknął smutno Thor. – Raz go zabijesz, zjesz, ale z kości i tak się odrodzi nowy, smaczniejszy i lepszy. – Westchnął blondyn wpatrując się w Tonyego. – Loki podpisał z nią pewnego rodzaju pakt krwi. Jeżeli ona mu pomoże zdobyć tron Asgardu, on będzie zmuszony, aby pomóc jej w objęciu władzy nad Midgardem. – Mężczyzna spojrzał z żalem w górę. – Lokiemu udało się objęcie tronu, ale trwało to nie całych kilka dni… – Szepnął rozgoryczony. – Później ta białogłowa dama zachciała rekompensaty, ale mój brat spalił kontrakt, a ta zrzuciła go z tronu i przywróciła władzę Odynowi… – Mężczyzna spojrzał na przyjaciół. W tedy stało się to… Morgana zagroziła, że znajdzie i zniszczy go, bo ten nie dotrzymał obietnicy. – Thor spojrzał na kapitana.
-          Thor pomożemy mu wszyscy, mimo tego, jak silna jest Morgana. – Mruknął cicho Kapitan Ameryka, a w oczach blondyna zobaczyli nadzieję. – Ciekawi mnie jeszcze jedno… – Mruknął spokojnie Rogers obserwując swoje obolałe dłonie. – Po co jej te duszę? – Zapytał nie pewnie..
-          Mam cholerne wrażenie, że to będzie koniec ludzkości i świata, albo w najgorszym przypadku będzie to tylko otworzenie portalu, aby uwolnić jakiegoś potwora, którego znów powstrzymamy.. – Mruknął nagle Stark.
            Bóg piorunów przełknął ślinę i spojrzał na Starka wielkimi, niebieskimi oczami.
-          To nie możliwe! – Szepnął drżącym z przerażenia głosem
-          Hej, hej, spokojnie… – Uśmiechnął się szatyn. – Nie mamy pewności czy to właśnie po to jej te dusze…
-          Gdzie jest Skurge?!
***
            Morgana leżała na łóżku z uśmieszkiem zadowolenia na ustach. Jej fioletowe, długie włosy były rozrzucone po pościeli. W pewnym momencie, do pomieszczenia wszedł Victor Wan Doom. Podszedł do łoża i usiadł przy kobiecie. Delikatne musnął palcami jej kosmyk włosów.
-          Udało Ci się? – Zapytał kobiety, obserwując jak Morgana porusza się na łóżku, jak się wyciąga i przywołuje go gestem ręki.
-          Oczywiście… – Uśmiechnęła się ponętnie. – Mamy wszystko, co potrzebne, aby otworzyć bramy…
-          To świetnie, co z Amorą? – Zapytał obserwując jak ta siada na łóżku powoli się przeciągając. Kobieta parsknęła śmiechem. Swoje dłonie założyła na boki.
-          Ona? Ona i tak zdechnie, jak wszyscy… Jak wszystko … – Spojrzała na zielony kryształ, z którego biła czarna, wściekła i jakby mroczna energia. – Prócz nas… Nie bój się, jak wszystko się uda spełnię twoje żądanie i będziesz znów ze swoją rodziną i nie będziesz miał tych blizn… – Dotknęła delikatnie twarzy ukrytej za maską.
***
            Thor usiadł na łóżku i spojrzał na niebieskie ciało brata, dotknął jego policzka. Loki wyglądał jakby spał. W zasadzie tak było.
-          Obiecałem, że będę Cię chronił, nie dotrzymałem obietnicy, obiecałem, że będę przy tobie zawsze, zawiodłem, obiecałem, że nigdy Cię nie zostawię, a zostawiłem w największej i najważniejszej chwili, gdy mnie potrzebowałeś…! – Wrzasnął, a po policzku spłynęły mu łzy, ukrył twarz w dłoniach. – Na brodę Odyna! Dlaczego akurat Ciebie to spotkało? – Zapytał tuląc ciało Lokiego do siebie. – Bracie przyrzekam iż Ci przy wrócę duszę. – Szepnął gładząc włosy i policzek brata. W między czasie do pokoju wszedł Tony.
-          Hej, jak tam?
-          A jak ma być? – Mruknął załamany blondyn patrząc Starkowi w oczy. Bił od nich żal na własną głupotę, oraz nie pewność.
-          Będzie dobrze… – Tony usiadł Lokiemu w nogach. – Ile mamy czasu?
-          Miesiąc… – Szepnął cicho Thor.
-          To chodźmy potrenować… – Mruknął Stark.
…******… 
Morgana..
Skurge..
Morgana i Doom <3

Thorki <3

5 komentarzy:

  1. Cudnie ^^ Morgana intryguje... Zastanawiam się jak masz zamiar to poprowadzić. Osobiście lubię Dooma, więc mam małą nadzieję, że go jeszcze zobaczymy no i pragnę powrotu Lokiego ;)
    Czy później do opowiadania wtrąci się jeszcze Hel?
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
  2. morgana... świetna pistać, zagadkowa. ciekawe jak to wyjdzie z nia. Thor jest niesawowity, to jak chce pomoc bratu bardzo mnie wzrusza. oby wszystko się dobrze skończyło... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! Miało być postać! XD przepraszam.
      Aha i dołączam się do pytania Viv...
      Hel mogłaby się pojawić. Byłoby ciekawie. :-) pozdrawiam!

      Usuń
  3. Wybacz mi że rzadko komentuje ale słabo u m nie z czasem. Rozdział i weekend uważam za udany i rozpoczęcie dobrze nie ważne nie pije więcej Tigera XD I Osobiście jeśli chodzi o Morganę jestem jej fanka w każdym wcieleniu po prostu jakoś tak nw czemu ;D a co do Dooma to koleś też jest spoko tyle ża ma trochę poryte w kopule ;) Nw czemu ale lubię wszystkich antagonistów ,no wyjątkiem może jest tylko Kapitan Ameryka ;D
    Pozdrawiam Lupin
    Ps.Zapraszam na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział <3 Nie wiem co mam jeszcze napisać, czekam na kolejny rozdział :D
    pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy:

Łączna liczba wyświetleń