Tony: *Zerka na niego jak na debila o.o""* Co?! Jak to?
Thor: Złamała w niedziele nogę O.Q! Będzie mieć gips!!
Loki: *Upija łyk kawy* To chyba dobrze, nie?
Thor i Tony: Głupi jesteś?!! ==""
Thor: I jak my sobie poradzimy bez niej?!
Tony: Rozdział jest.. Więc.. Odpowiemy tylko na komentarze ^^""
Rox: Dzieje się, dzieje ^^, amm..
Viv: Dziękujemy w imieniu Kushiny.
Błękitna: Twój komentarz cieszy nasze oczy :D!
Acheza: Cóż.. Ja jako księżniczka wyglądałbym niezwykle seksownie.. ^^!
Lupin: Dziękuje za pozdrowienia i ja Cię pozdrawiam ^^!
Rozdział 12.
Wojna… – Cz.
3.
Banner, odetchnął chwilę i znów stał się zielonym przyjacielem,
jak to nazwał go wcześniej Steve. Hulk, Hawkeye, Thor i Kapitan Ameryka, ruszyli
w kierunku zamku, gdy rozwalili ostatniego klona Morgany oraz Doombota. Thor wcześniej
odstawił nie przytomną rudowłosą poza bramy miasta.
Gdy prawie cała ekipa Avengersów dotarła do miejsca
swojego przeznaczenia; wszyscy, jak jeden mąż, przerazili się. Dusza Dooma
została dosłownie wessana do ciała czerwonego diabła.
Mężczyzna oblizał wargi i zaśmiał się.
- Nie dobrze… – Szepnął Kapitan, stojąc przez
chwilę w miejscu.
- Co teraz? – Zapytał Hawkeye.
- Mi to wszystko jedno, Hulk lubi
miażdżyć. – Zielonoskóry, wpadł na idiotyczny pomysł, żeby rzucić się na Mephistofelesa.
- Hulk wracaj tutaj! – Warknął Rogers,
ale było już za późno. Thor musiał interweniować! Zamachał Mjöllnirem, aż do momentu,
w którym nie zaczęła wytwarzać się błyskawica. Blondwłosy bóg piorunów, rzucił swym
młotem w kierunku czerwonoskórego mężczyzny. Ten zdezorientowany wbił się w ścianę
wypluwając ducha i trochę krwi. Tak; trafił go w brzuch!
Przez kilka sekund panowała cisza. Hawkeye wystrzelił kilka
strzał w kierunku fioletowowłosej kobiety, a tan złapała strzałę łamiąc ją.
Popełniła błąd. Hawkeye, tuż po wojnie z Chitauri poprosił Tonyego i Lokiego,
gdy ten przeszedł na dobrą stronę, o Strzały paraliżujące i blokujące magie, po
przełamaniu ich na pół lub po trzymaniu ich przez sekundę w dłoni.
Morgana upadła sparaliżowana. Sokole oko uśmiechnął się
zwycięsko, lecz nie miał tego uśmieszku długo na gębie. Chwilę później kobieta zniknęła
w kłębach dymu. Pojawiła się milimetr przed mężczyzną. Blondwłosy łucznik otworzył
oczy szeroko. Poczuł się dziwnie, sekundę przed tym jak zemdlał.
Kapitan wyciągnął broń z kabury, umieszczonej na brązowym
pasku, który był na brzuchu, a następnie wystrzelił kilka pocisków w plecy
kobiety. Ta ze śmiechem szaleńca odwróciła się w jego kierunku. Mężczyzna
zacisnął oczy, aby ta nie złapała go w swoją magiczną „klatkę”. Usłyszał jak
szkło się sypie, a kobieta z dzikim okrzykiem, cofa się odskakując w tył. To
był naprawdę charakterystyczny dźwięk. Jakby coś głośno huknęło.
Steve uchylił ostrożnie powieki. Morgana siedziała tyłkiem
w murze.
Tak… Sprawcą tego całego zamieszania, był nikt inny jak
się okazało Anthony Stark, który wleciał w samo centrum walki, przez okno,
rozbijając je w drobny mak. Uderzył całą mocą w Morganę oraz Mephisto. Dwójka
złoczyńców otworzyła szeroko oczy. Czarownica, pałająca czarną magią swymi dłońmi
zrzuciła zwały litosferycznego gruzu.
Stark zrobił coś dziwnego. Stał się na chwilę
przeźroczysty, a sekundę później już zaciskał mocno rękę na szyi morgany. Ta
jednak zniknęła śmiejąc się głośno.
- Tęskniliście!? – Krzyknął z rosnącym rozbawieniem.
– Thor, łap za kryształ! – Krzyknął, widząc, że ów jarzący się na wściekły, czarnozielony
kolor klejnot nie jest pilnowany przez nikogo. – Leć, do Avengers Tower!
Kapitanie trzymaj… – Rzucił w kierunku Steva jego tarczą. – Zajmij się tym
Panem w czerwieni, Hulk pomóż mu! Ja się zabawię z tą „pięknością”. – Rzucił z ironią
mężczyzna.. Zerwał połączenie z kryształem, a klatka po prostu się rozpadła.
- T-Tony? – Szepnął cicho zaskoczony
Amerykański super żołnierz. Thor, natychmiast wykonał polecenie.
- Mmm?– Zamruczał cicho i lekko seksownie
puszczając oczko do swojego ukochanego. – Wiem, wiem, stęskniłeś się.. –
Zaśmiał się cicho z lekkim erotyzmem.
- Ta zbroja, to…
- Tak, jest zasilana magią Lokiego. –
Zaśmiał się cicho Tony. – Wiesz, to taki dar od niego, na wypadek, gdyby ze
świrował, tak jak ta fioletowa krowa… – Wskazał dłonią za siebie, gdzie właśnie
się pojawiła Morgana. – A nie, przepraszam, „piękność”!
- Wiesz, porównanie Morgany do Milki to raczej
średni pomysł. – Mruknął Kapitan. Tony uderzył ponownie iluzoryczną postać, przeklinając
cicho.
- Tak, wiem Rogers, zajmij się w końcu
drugim problem… – Mruknął spokojnie. – Osz kurwa mać! – Zacisnął zęby na dolnej
wardze i odskoczył w tył, uderzając plecami o ścianę. Wypuścił kilka magicznych
salw ze swojej zbroi. Morgana znów zniknęła pojawiając się dwa centymetry przed
nim. – Sorry słonko, nie gustuję w fioletowych Milkach… Wolę dobrze zaopatrzone
blondynki oraz blondynów o szerokich barach… – Powiedział z rozbawieniem.
- CO?! – Krzyknęła zdezorientowana i to
był jej błąd. Tony uderzył ją z unibeam’u. Kobieta nie zdążyła uciec!
- Jak że mi przykrooo… – Zrobił minę,
jak zawodowy aktor; żałosną, z dodatkiem świetnie udawanego smutku. – Hm…
Myślisz, że ojciec Thora, się ucieszy na taki dar? – Mruknął Stark. Kobieta,
miała spalone włosy; skórę ramion i trochę sukienki. – No wiesz pieczony
befsztyk i te sprawy. Będzie, co dać nas stół.
- Tony jesteś okropny!
- Ja? – Uniósł brew. – Wolisz krwisty
czy bardziej podsmażony?
- Zostaje wegetarianinem! Poza tym
omawiamy teraz kolacje czy walczymy? – Zapytał złośliwie Kapitan, za co oberwał
w pośladek.
- Menu jest otwarte dwadzieścia cztery
na siedem. – Otworzył maskę i gwałtownie pocałował Kapitana. – To jak?
Tarcza Kapitana odbiła się rykoszetem od ścian, trafiła w
głowę Mephisto, a Hulk radośnie, jakby był na łące z kwiatami, zaczął hasać,
jak dwustukilogramowa, – ale jednak – sarenka*, po kręgosłupie czerwonego
faceta.
- Najpierw dokończmy tę zabawę i możemy
iść na kolację. Ale ja wybieram menu! – Zastrzegł natychmiastowo blondyn.
- Nie odeślecie Mephisto beze mnie… –
Powiedziała nagle kobieta bawiąc się, czachą przy jej sukni. Tony dostrzegł to
i szybko odpalił strzałę w kierunku jednej z nich. Kobieta z bólu wrzasnęła. Stark
zrozumiał teraz, że właśnie one dawały jej siłę**, więc zniszczył je wszystkie.
Zostawił jej jedną.
- Odeślij go… – Wskazał ręką na czerwonoskórego
mężczyznę, który był co raz bardziej wbijany w podłogę, przez tylne kończyny
Hulka, który dalej po nim hasał.
- Nie… – Prychnęła chłodno. – W sumie
to, co on mnie obchodzi?! – Rzuciła, a Tony spojrzał na nią spod maski. – Radźcie
sobie z nim sami. – Ziemia już należy do mnie…
***
Thor wylądował na balkonie Avengers Tower i ruszył do
pokoju gościnnego, gdzie leżał jego ukochany brat. Loki był pod kołdrą. Thor czytał,
kiedyś w starych księgach jak oddać komuś jego własną duszę. Był to potwornie trudny
zabieg. Nie mógł zbić kryształu, bo duch rozproszyłaby się po wszystkich
krainach dziewięciu światów. Nie mógł też zrobić tego na zasadzie odwrotnego
zaklęcia, bo nie był nawet w połowie magiem. W sumie mógłbym przywołać córkę Lokiego, pomyślał.
Westchnął smętnie. To też nie było proste, musiałby mieć sporo
sił, aby utrzymać córkę czarnego diabła, jak to często nazywał go Ironman w
ryzach spokoju. Był też jeszcze jeden sposób, aby Loki mógł powiedzmy wrócić do
życia. Był prostszy i gwarantował sto procent
udania, ale Thor musiałby znaleźć osobę, którą Loki kochał. A kochał żonę i
córkę.
Chociaż jego ciało było tutaj, dusza była zamknięta w klejnocie.
Czas się kończył, możliwości również. Blondwłosy bóg
piorunów przeszedł dwa razy pokój, jego peleryna załopotała ostro. W końcu
westchnął i opadł tyłkiem na łóżko czarnowłosego.
- Bracie… – Szepnął cicho wzdychając.
Ciało Lokiego umierało. Thor kochał brata i na wszystkich Bogów Asgardu, nie chciał
dopuścić do śmierci brata!
Znów przemierzył pokój w kółko.
- Heimdall! – Krzyknął blondyn. – Otwórz
Bifrost do Helheimu! – Dokończył. Wrota się otworzyły. – Już dobrze, bracie,
zobaczysz, uratuję tym razem ja Ciebie… – Szepnął cicho. Przekraczając wrota do
krainy umarłych.
***
Stark uderzył kobietę w twarz, a ta odparła magicznym atakiem,
przez które Antony zaczął sam siebie bić. Zacisnęła zęby. Krew spłynęła z jej
dolnej wargi. Tak… Była bardzo zmęczona. Wstała, zachwiała się i upadła na
kolana drżąc na ciele.
- Ziemia jest moja! – Ciało Morgany wzniosło
się do góry. Magia z impetem odbiła się od okrągłej sali, tworząc wyrwę. Avengersi
poczuli ból w sercach, ale nie trwało to długo, ponieważ...
***
Thor podszedł do Pani umarłych. Upadł na jedno kolano. Z
oczu spłynęły mu łzy. Opar
- Thorze. Synu Odyna, wiele ryzykujesz,
przychodząc do mego królestwa z Midgardu.. Musisz być w naprawdę wielkich
tarapatach, mam racje? – Zapytała Hel, unosząc piękną pół dziecięcą twarz, a
pół zrobioną z mięsa i odstających tu i ówdzie kości. Jej ciało pokrywał czarno-zielony
lateksowy strój. Młoda kobieta oparła się wygodniej o tron.
- Witaj Pani umarłych. Masz racje,
przybywam tutaj po pomoc. – Zwiesił głowę.
- Wyczuwam obawę w tobie, Wujku.. –
Szepnęła smętnie kobieta, zmieniając się w nastoletnią formę.
- Hel, kochanie twój ojciec umiera… –
Powiedział cicho.
- Jego serce wciąż biję, ale nie
wyczuwam duszy… – Powiedziała pół szeptem, pół normalny głosem nastolatka. Leniwie
wstała z tronu osadzonego na środku łąki z kwiatami. Zaczęła snuć się w kierunku
Thora. – Gdzie on jest? – Zapytała nagle.
- Na Midgardzie… – Powiedział. – Błagam
Cię, pomóż mu, Hel to twój ojciec! – Krzyknął ze łzami w oczach.
- To nie moja działka, gromowładny.. –
Mruknęła gładząc jego policzek. – Musi to być ktoś, kto go kocha, ze
wzajemnością i do tego żyję… – Powiedziała lekko rozbawiona.
- Lecz na Midgardzie wciąż pamiętają, jego
złe czyny i raczej wszyscy go nienawidzą prócz… Prócz mnie. – Bóg piorunów otworzył szeroko oczy. – Nie,
to nie możliwe…! – Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnym uśmiechem dziecka. – Spiesz
się … – Zachichotała cichutko. – Bo i ty
zostaniesz pozbawiony życia. – Mruknęła.
Thor wziął sobie do serca słowa Hel, a następnie wycofał
się. Ruszył do portalu, który Heimdall otworzył, po zawołaniu odpowiedniej
prośby. Przeszedł przez niego i usiadł obok brata.
Serce blondyna zabiło szybciej, gdy wsunął sobie kryształ
między rozchylone usta. W następnej chwili pocałował wargi młodego boga kłamstw.
Aparatura zaczęła wyć. Ciało Lokiego umarło!
…******…
*Wyobraziłam to
sobie. Zielona sarenka hahaha!
** Według mnie ona swoją moc kumuluje w tych czachach.
** Według mnie ona swoją moc kumuluje w tych czachach.
Jesteł pierwsza buhahahaha rozdzał woff napakowany akcją. Powiedz mi tak szczerze czemu piszesz Thiorki i inne takie? wiem że może nie powinnam pytać ale no strasznie mnie to ciekawi skąd ty w ogóle bierzesz takie cuda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lupin
Ps.U mnie nowy rozdział
Nie, nie, nie, nie! Dlaczego?! Dlaczego go zabiłaś? (I czemu wszyscy uśmiercają Lokiego od pewnego pamiętnego rozdziału u mnie XD)
OdpowiedzUsuńStrasznie się uśmiałam. Zielona sarenka i fioletowa krowa milka XD Kocham takie porównania XD Poprawiłaś mi nimi humor. Dziękuję :*
Piszesz cudnie i już nie mogę doczekać się ciągu dalszego.
Pozdrawiam,
Viv
u mnie jeszcze tego nie doczekali ahaha
UsuńHel! Uwielbiam ją zawsze, wszędzie i w każdych ilościach.
OdpowiedzUsuńTo jak przedstawiasz zrozpaczonego Thora sprawia, że aż mi się serce kraja! :(
Nie mogłaś uśmiercić Lokiego - kombinujesz coś ^^ co nie? Powiedz, ze odżyje. Niech Thor wybudzi go pocałunkiem prawdziwej miłości xD! :)
Pozdrawiam.
O tak, pocałunkek prawdziwej miłości od blondwłosego księcia z bajki na białym koniu, dla śpiącej królewny XD
UsuńHahahaha ;D Jest cudownie ;D Śpiąca Królewna? Awww...Taaak pocałunek prawdziwej miłości <3 Przejdźmy do mniej miłych rzeczy: jeśli go uśmiercisz to ja zabije Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Rox