Kushina: Kocham ten rozdział *tańczy i śpiewa*! Dziewięć stron! Dziewięć!! Sialalala!! Mhahaha…! Tak w następny rozdziale, haha… Nie
zdradzę wam, co będzie… ^^!
Powiem tak, spodziewajcie się za tydzień kolejnej notki!
Thor: *Dobiera się do brata*
Loki: Niee! *Szarpie się z całej siły* Nie przy widowni…!
Kushina: Thor, głupku jeden! ==””””!
Macie odpowiedzi na komentarzyki:
* Viv,
dzięki ^^! Tak… Loki, żyję ciesz się, ciesz!
* Acheza:
Chustkę? ^^! On ją zabił z zimną krwią xD!
* Lupin:
Wolny kraj ^^. Haha… Yaoi? Nigdy nie przestanę pisać…!
* Rox: No
nie powiem, zobacz w tym rozdziale ^^…
Rozdział:
14. – Czarne pióro..
Dziwne uczucia…
Dziwne uczucia…
Thor,
westchnął. Przeszedł kilka razy po wielkiej kuchni, po czym podszedł do okna.
Wrócił przez portal już kilka godzin temu, a Lokiego wciąż nie było. Thor
zerknął na zegar. 04:02:42 PM!
A jeśli coś mu się stało?! Thor usiadł
na krześle, ale nie usiedział tam długo. 43…
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 44
Gdzie jesteś? Martwię się…
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 45
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 46
Nic mu nie będzie. Nie będzie, prawda?!
Blondyn znów przemierzył kuchnie.
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 47
Westchnął
rozglądając się po pomieszczeniu. Chyba się czegoś napiję…
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 48
Nie lubię tego zegaraa!
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 49!
Tik,
tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 50…
Thor
rozwalił cholerny odmierzać czasu za pomocą swego młota i usatysfakcjonowany. Podszedł
do lodówki, ale okazało się, że był tam tylko ser i stara zapleśniała pizza. Nie
spodziewał się takiego widoku. Akurat miał ochotę na jakiś sok jabłkowy. Blondyn
przeklął siarczyście i wsparł się na dłoniach obserwując, jak krajobraz zaczyna
się zmieniać. Nie umiał usiedzieć w miejscu.
Nagle
drzwi się otworzyły i niebieskooki bóg piorunów wyszedł ciekaw skona korytarz.
Miał nadzieje, że to jego młodszy brat. Niestety nie był to Loki, a Avengersi,
którzy wnosili dwie nie przytomne osoby.
- Na
oko Heimdalla, co? – Zapytał niespokojnie blondwłosy bóg piorunów, widząc drugą
nie przytomną osobę. Pierwszą sam, osobiście odnosił, drugą widział raz omdlałą,
a raz już wy budzoną. Thor westchnął cicho. Kapitan niósł rudowłosą kobietę, a
Tony łucznika.
- Nasze
sokole oko, zemdlało… – Mruknął Tony, który miał połowicznie założoną zbroje. – Musimy zanieść ich do pokoju. – Powiedział,
a później zaniósł blondyna do pokoju, a jego kochanek ruszył za nim.
Natasha
zaczęła się powoli wybudzać, ale miała wciąż rozwaloną głowę, z której wciąż
lała się bezlitośnie krew.
Hulk
wszedł jako ostatni, po czym zmienił się w swoją ludzką postać. Zerknął na
swoje rany, które w powolny, acz bardzo bolesny sposób zaczęły się leczyć. Po chwili
jednak ruszył do łazienki, po czym wziął ze sobą apteczkę z arsenałem leków,
bandaży, igieł, gazików oraz innych różnych medykamentów.
Rudowłosa
syknęła cicho z bólu, siadając na łóżku i trzymając się za bolącą głowę.
- Co
się stało? – Spytała.
- Dostałaś
ostry łomot… – Wyszczerzył się Stark. Jej wzrok został utkwiony w nieprzytomnym
blondynie siedzącym teraz obok niej.
- Jezu,
co z nim?
- Nic,
po prostu stracił jakieś… dwa i trochę litra krwi, ale spoko, twoja miłość
będzie żyć… – Powiedział Stark spokojnie-rozbawionym tonem. Banner sięgnął do apteczki
i wyciągnął z niej dwie strzykawki oraz dwa pojemniczki z jakimś płynem.
Mężczyzna napuścił roztwór do strzykawek.
- Natasha,
nie ruszaj się, bo igłę złamię… – Powiedział Bruce, mrużąc przez chwile oczy.
Substancja miała zielonkawobłękitną barwę.
- Co
to? – Zapytała osłabiona.
- To z
katalizowana wersja izotopu związku chemicznego, na bazie mojej i krwi Hulka,
która ma na celu zneutralizowanie bólu i przyspieszenie twojego leczenia…
- O! W
końcu udało Ci się to zrobić, to niesamowite… – Powiedział Stark.
- Tak…
– Zaśmiał się radośnie, Banner, ale szybko się skrzywił. Szczęka mu się jeszcze
nie zrosła. – I testowałem to przecież
na tobie, ale byłeś tak nie zwykle zalany, że nawet nie poczułeś, że masz
rozwaloną głowę.
Podał
lek kobiecie, a ta otworzyła szeroko oczy przez chwilę patrząc na nich nic nierozumiejącym
wzrokiem. Rudowłosa kobieta, krzyknęła z bólu przez kilka sekund, po jakimś
czasie zemdlała. Jej głowa i inne, pocięte części ciała zrosły się.
- Tony…
– Mruknął Kapitan Ameryka prosto do ucha szatyna.
- Hm?
– Brązowooki zerknął na kochanka przez ramię, po czym delikatnie, jakby był w
transie musnął wargi kochanka.
- Kocham
Cię… – Mruknął niskim tonem głosu, bawiąc się przez chwilę kosmykiem włosów
Starka.
- Ja
Ciebie bardziej… – Brązowowłosy Już chciał pogłębić ten pocałunek, lecz Rogers
odsunął się od niego i zaczął sprzątać.
Szatyn
oparł się o ścianę i westchnął cicho. Morgana została pokonana przez Boga
kłamstwa i oszustwa! Tony do tej pory nie mógł w to uwierzyć. Jego brązowe oczy
świdrowały przez jakiś czas kapitana, który sprzątał właśnie krew na podłodze.
- Brakuje
Ci tylko czarnobiałej sukieneczki i diademiku z papieru..
- Sugerujesz,
bym pracował, jako pokojówka?
- Sugeruję
byś pracował, jako moja sex-pokojówka? Oh! Skarbie… Kocham jak się rumienisz… –
Zamruczał seksownie Tony odpychając się dłońmi od ściany. Podszedł do mężczyzny.
- Zamiast
tak stać i gapić się beztrosko na moją pupę to pomógłbyś sprzątać.
- Ale
twoja pupa jest bardzo kusząca… – Zamruczał cicho, wręcz erotycznie Stark,
podchodząc do blondyna i klepiąc go w tyłek.
W między
czasie obudzili się Natasha i Hawkeye. Thor przemierzył kilka razy cały salon,
aż w końcu ciężko opadł na kanapę, po czym w końcu odważył się spytać.
- Cz-czy
mój brat wrócił z wami? – Był niespokojny, pełen obaw. Czekał tylko na brata.
Thor wiedział, że musi porozmawiać z nim i cholera jasna! Wiedział, że mu
samemu się ta rozmowa nie spodoba i bał się jej rezultatów.
- Niestety,
nie, ale nie martw się zaraz pewnie wróci… – Powiedział spokojnie Amerykański
super heros, podnosząc się z kolan, ponieważ w takiej pozycji szorował, od
dawna już niemytą podłogę.
- Mhm…
Martwię się…
- Pewnie,
gdzieś odpoczywa, wiesz, co złego to diabli nie biorą… – Szatyn, zwany Ironmanem
puścił mu oczko. – Czy jakoś tak…
- Ehh…
Ale i tak się niepokoję przyjaciele… – Spojrzał w okno, po czym westchnął. Mam nadzieję, że nic Ci nie jest bracie,
pomyślał Thor.
***
Minęły
dwa dni, Thor właśnie bardzo wyżywał się na Sali treningowej, gdy nagle Loki
prze teleportował się centralnie przed niego i Thor omal nie uderzył go w twarz.
- Na
brodę Odyna…! – Krzyknął, wypuszczając Mjölnir z dłoni, a następnie łapiąc czarnowłosego
młodzieńca, w taki sposób, że jego ręce zwisały po obu stronach jego szyi. Loki był praktycznie bezwładny.
- Ja… Zabiłem
Dooma i Mephisto… Ale… Doom, rzucił na mnie zaklęcie, którego nie zdołałem odbić.
Szlak! Nawet nie wiem czymże była ta czarna magia! – Nie dokończył, bo zacisnął
usta w cienką linię i pozieleniał na całej twarzy. Thor biegiem zaniósł go do
łazienki, a czarnowłosy zaczął wymiotować. Loki zwracał głównie krew i żółć.
Gdy skończył blondyn pomógł mu wstać i zabrał go do windy, a następnie do swojej
sypialni, gdzie rozebrał go z poniszczonych i pociętych, czarnozielono-złotych ubrań.
Teraz Loki leżał nagi, obolały i… Bardzo senny.
- Nie
zasypiaj, dobra? – Zapytał, a ten pokiwał głową.
- Mów
do mnie. Zaraz przyjdę, muszę zrobić Ci kąpiel… – Rzekł, po czym pobiegł do
łazienki. Czarnowłosy całą swoją siłą woli starał się mamrotać coś do blondyna,
ale szło mu to beznadziejnie i chyba kilka raz wyznała mu miłość… Nie! Do tego
nie mogło dojść! On jako upadły książę, doznający przemiany w istny huragan,
niesamowitego zła,, ponownie zmieniający się w chodzący ideał, aż w końcu…
Zakochuję się we własnym przybranym bracie. Ja
pierdole, ja serio to powiedziałem?
Thor
wrócił do pokoju. Był równie nagi, co on i wziął zielonookiego na ręce, a
następnie po przemierzeniu dystansu kilku metrów stali w łazience. Bóg piorunów
włożył brata do wanny, a ten w końcu doznał ukojenie w chłodno-letniej wodzie,
którą tak bardzo kochali razem w dzieciństwie. Thor zamknął drzwi a nieco,
później dołączył do niego. Usiadł za bratem, nic nie mówiąc.
Loki
wciągnął ze świstem oddech do płuc wypuszczając go po jakimś czasie. Serce
zabiło mu bardzo mocno. Czarnowłosy powoli czuł jak siły mu wracają, po jakimś
czasie był wstanie przekręcić się przodem na kolanach Thora i… To było by na
tyle… Później Loki poczuł nieznośne pieczenie w okolicy, brzucha, które rozchodziło
się dzikimi falami, co raz wyżej i wyżej…
Thor,
spróbował podjąć temat.
- Loki,
musimy porozmawiać, o tym, co się wydarzyło wcześniej. Wiesz, jak się
pocałowaliśmy… – Oddech Lokiego przyspieszył, co Thor zauważył dopiero teraz.
Loki krzyknął i ukrył twarz w dłoniach. Thor spojrzał na niego. – Braciszku, co
Ci jest? – Zapytał Nie spokojnie blondwłosy bóg piorunów. Czarnowłosy kłamca zacisnął
oczy i schował twarz w dłoniach. Nic do niego nie docierało.
- Znów
kogoś zabiłem, najpierw Baldur, potem Morgana, a teraz Doom oraz Mephisto… – Rozpłakał
się. Loki żałował, że został kłamcą, żałował i nienawidził tego wszystkiego. To
było jego cholerne przekleństwo, a zarazem cholerny dar…
Czarnowłosy
widział teraz tylko obrazy. Falujące, niezrozumiałe obrazy. Po jego policzkach
płynęły smugi, krystalicznych łez. Przed oczami miał wszystkie swoje
przewinienia. Pierwsze, cholernie bolesne kłamstwa, gdy był już młodym,
nastoletnim chłopakiem. Jego atak na Manhattan w Nowym Jorku, jego beznadziejne
próby przejęcia władzy w Asgardzie oraz … Jego własną przemianę w dobrego,
miłego mężczyznę. Widział również siebie, jako nastoletniego księcia Asgardu,
który potrafił cieszyć się z życia i darzył miłość… Thora…
Loki
stracił przytomność. Nie dając rady utrzymać długo tego stanu…
***
Loki
podniósł się do siadu, a następnie na boki. Był bardzo wystraszony. Nie poznawał
tego miejsca. Był bardzo przestraszony. Pierwsza myśl, jaka mu przyszła do
głowy, to ta, iż Odyn znów jest zły na niego, albo, nie! On wręcz miał nadzieje,
że to tylko sen. Miał również nadzieje, że zaraz obudzi się i będzie w swojej
sypialni. Żeby było śmiesznie, nie miał na sobie zbyt wiele odzienia – czarna luźna
koszulka i zielono-czarne spodnie, które były o kilka numerów za duże na niego.
Dopiero
po jakimś czasie usłyszał jakiś głos, który prawdopodobnie zwracał się do
niego.
- Panie Laufeyson, czy mam wezwać kogoś
z Avengersów?
Loki krzyknął. Był niezwykle
przerażony, lecz gdy zrozumiał, że nic mu jednak nie grozi ze strony
tajemniczego oprawcy, zaczął się rozglądać, jak dziecko, które widzi coś po raz
pierwszy.
Psotnik wsparł się o łoże, a
następnie wstał idąc po kamienisto-złotej posadzce. Tak, to z pewnością była sypialnia
jego brata, ale nic mu w niej nie pasowało. Łoże wyglądało na mniejsze, łaźnia
była w innym miejscu, tak jak drzwi wyjściowe. Czyli albo to jest sen, albo
Loki zostanie tutaj zaraz zabitym…
Rozpoznanie
terenu, sprawdzenie, ilu jest wrogów i unieszkodliwienie ich w jak najszybszym
czasie!
Czarnowłosy
poprawił kosmyk włosów, zakładając go sobie za ucho i niepewnie wyszedł
trzymając się za spodnie. Rozejrzał się po korytarzu. Zupełnie nie znał tego
miejsca. Loki krzyknął głośno, wpadając na jakąś kobietę.
- Loki…
Co, co Ci się stało? – Zapytała go jakaś rudowłosa kobieta ubrana w jakiś
śmieszny, czarny strój.
- Kim,
żeś jest dziewojo droga? – Spytał zdezorientowany. Nie wiedział skąd, ale miał przeczucie,
że nie lubi tej kobiety!
- Naprawdę
nie mam ochoty bawić się z tobą w takie gierki… Zresztą, nie cierpię dzieciaków.
– Mruknęła cicho. – Co ja niańka jestem?! – Spojrzała na czarnowłosego, który
posmutniał gwałtownie, spuszczając głowę.
- Chcę
do Thora! – Wyrwał się biegnąc przed siebie. Wpadł na jakiegoś krótko przystrzyżonego
blondyna i szatyna. – Gdzie jest mój brat…?!
- Wiesz,
ostatnio widziałem go w siłowni, na dachu i u Jane, a co? – Rzucił, chcąc dobić
młodzieńca, nie zerkając na niego tylko na swe nowe „dziecko”, które właśnie
skończył robić. – Oj! No weź Kapitanie, chociaż spróbuj… – Westchnął, ale jego
kochanie się gdzieś ulotniło! Tony zawsze, gdy chciał zmusić Rogersa do czegoś „nowoczesnego”
ten zawsze prychał i wyjeżdżał z gadką, że nic nie zastąpi zwykłego człowieka i
bla, bla, blaa!
- Nie rozumiem,
o czym do mnie mówisz, dziwny Asgardczyku!
Teraz
dopiero dotarło do Starka, że powinien zerknąć na zielonookiego.
- Bruce!
Jest problem i tak znów nasz Reniferek! –Wrzasnął głośno brązowooki. Loki
poczuł się skonfundowany i lekko zirytowany na to przezwisko
- O co
cho… – Urwał widząc Lokiego jako nastolatka. Mógł mieć z siedemnaście albo osiemnaście
lat. Włosy sięgały mu połowy pleców*, a zawsze zielone oczy były teraz żywo czerwone.
Skóra nastoletniego księcia miała odcień niestabilnego błękitu.– Dobra widzę…
Nie ważne. – Cofnął się w tył i usiadł na sofie. – No i co my mamy z nim
zrobić? – Mruknął nie pewnie Banner.
- Ja
proponuje wsadzić go do lodówki, poczekać jakiś… Hmm… No nie wiem… Dzień dwa,
aż Thor wróci.
- Jestem
księciem Asgardu! Synem Odyna i Friggi, więc jak śmiecie, wy podrzędni Asgardczycy
i…
Anthony
zrobił mu zdjęcie swoim telefonem i podał mu go. Nie odzywając się. Z
niedowierzaniem Loki zerknął na siebie! Toto nie mógł być on! Oh! Co to nie…! Łzy
spłynęły mu po policzku.
Ja nie jestem lodowym olbrzymem.. Nie…! Nie!
- Nie
wierze wam! – Kilka łez spłynęło mu po policzkach. – Gdzie jest mój brat?! –
Rzekł chłodno. – Chcę go natychmiast widzieć! – Zrobił naburmuszoną i wściekłą minę.
Mrożonka podszedł do pół okręgu dzierżąc w ręce zeszyt, w którym zaczął coś
szkicować.
- Twój
brat jest w Anglii, wróci jutro, więc z łaski swojej nie czaruj, nie rzucaj się
na podłogę i nie niszcz… I przedstawimy Ci się, dobra? – Zapytał retorycznie. –
Ja jestem Tony, ale ty nazywałeś mnie „puszką po konserwach”. To Kapitan
Ameryka – Stark wskazał na wysokiego blondyna o niebieskich oczach i ubranego w
koszulę oraz jeansowe spodnie. – Steve Rogers, następny to – Bruce Banner, albo
po prostu Hulk, ale wolałby byś mówił do niego po prostu Bruce, ale gdy zacznie
się denerwować to lepiej wiej, prędko i daleko… – Powiedział, spokojnym głosem,
wskazując na szatyna o brązowych oczach i tego samego koloru oczach. – Natasha,
której dzisiaj nie zobaczysz… Ale ma rude włosy i zielone oczy. Wyszła z kilka
minut temu…
- Widziałem
ją…
- To
dobrze… Hmm… Następny jest nasz łucznik, lubi dzieci, chyba… Clint? – Spojrzał na Bartona, który pokręcił ze
zrezygnowaniem głową. – Możesz się poruszać tylko po tym piętrze, nigdzie
dalej, nigdzie bliżej, rozumiesz? –
Powiedział chłodno, szatyn zwany Tonym Starkiem.
Loki
westchnął.
- A
gdzie jestem?
- Na
ziemi? – Bardziej spytał niż stwierdził
Tony.
- Gdzie?
– Loki uniósł brew.
- Jezu…
Jak to Thor nazywał?
- Midgard…
– Odparł kapitan niemogący napatrzeć się na chłopaka stojącego przed nim.
- Jestem
na Midgardzie?! Odyn się musiał nie źle wkurzyć za tego kurczaka, który ożył…
–Mruknął rozbawiony.
- Loki
masz dwadzieścia sześć lat, wiesz o tym prawda?
- Nie…
To, to nie możliwe. Mam dziewiętnaście lat, Thor ma… Ma dwadzieścia jeden!
- Jarvis,
przeskanuj naszego gościa i sprawdź czy nie kłamię…
- Dobrze
sir, wykonuje… – Mruknął głos znikąd, a Loki spiął ramiona i znów się
rozejrzał szykując się do ataku.
- Do
kogóż należy ten głos? – Warknął cicho chłopak.
- To
mój komputerowy majordomus, masz statut gościa. Oznacza to, że nie masz prawa pobierać
z Internetu o ile wiesz, co to jest, zerkać do projektów tajnych… – Mruknął z
westchnieniem.
- Sir,
on mówi prawdę… Niczego nie pamięta… – Odezwał się Jarvis, a Tony westchnął.
***
Loki
nie spał całą noc, wyczekując na blondyna. Patrzył w przestrzeń przed sobą,
gdzie były drzwi. Był zły, bo Stark dał mu jakąś śmieszną sukienkę i
stwierdził, żeby się w to ubrał. Więc… Czarnowłosy siedział teraz na łóżku w
sukience. Czuł się jak idiota, ale cóż miał zrobić? Nie rozbierze się, bo nie
ma nic innego na jego posturę.. Chłopak padł na pościel, czekał na reakcje
blondyna, którego wciąż nie było.
Czarnowłosy
nagle usłyszał szelest za drzwiami. Podparł się na łokciach i westchnął. Do
pokoju wszedł uśmiechnięty Bóg, podszedł do łóżka i zerknął na niebieskoskórego.
Loki podniósł się do siadu. Thor po chylił się nad nim i zapytał, czy wszystko w
porządku. Loki pokręcił głową. Thor westchnął.
- Umyjesz
się i porozmawiamy… – Szepnął cicho. Thor wyciągnął rękę w kierunku chłopaka, a
ten ujął go nie pewnie za dłoń. Wstał i podszedł do światła. Thor był starszy i
bardziej pewnym siebie, niż jak miał osiemnaście lat. Blondyn napuścił wody do
wanny. – Wiesz, ja… Zerwałem z Jane…
- Kim
ona jest? – Zapytał chłopak.
- To
jest śmiertelniczka, z którą żyłem naprawdę długo… – Mruknął cicho.
- Bracie,
czemu ja nic nie pamiętam, czemu jestem tutaj, a nie na Asgardzie?
- Hmm…
Jakby to powiedzieć… Po ataku na Midgard, za chciałeś zabić Wszech Ojca, lecz
Cię powstrzymałem. Bardzo nie wiele brakowało abyś uczynił Ragnarök, bo jesteś….
- Lodowym
Olbrzymem… – Prychnął. – Wiem, widzę… Jestem zły, prawda? – Zapytał pół szeptem,
pół wściekłym tonem głosu. – Jestem złem, które powinno zginąć, umrzeć, nie
istnieć, tak?!
- Nie,
bracie… Już nie jesteś. Przyzwyczaiłeś się do życia tutaj… – Thor przewrócił
oczami. Rozebrał się i wskoczył do dużej wanny, następnie poczekał, aż Loki
zrobi to samo.
- Mhm…
– Szepnął cicho Loki. Po chwili zdjął czarnozieloną sukienkę. Wszedł na kolana
Thora. Bóg piorunów spojrzał na niego lekko zdziwiony.
- Umyj
mi plecy… – Szepnął Loki, a jego brat uśmiechnął się i zaczął wykonywać jego polecenie.
Wziął myjkę i zaczął muskać skórę Lokiego. Chłopak zadrżał delikatnie, czuł się
dziwnie, a zarazem wspaniale! Delikatne pieszczoty przybrały na sile, gdy Thor
zbliżył usta do jego ucha, po czym dmuchnął w nie swoim oddechem.
- Thor!
Parzysz mnie… – Jęknął chłopak odchylając głowę w tył. Loki
sam nie wiedział, jak do tego doszło, ale Bóg piorunów zaczął muskać jego plecy
ustami.
- Boli Cię to? – Zapytał ostrożnie się odsuwając.
- Boli Cię to? – Zapytał ostrożnie się odsuwając.
-
Tak… – Skłamał.
- Kłamiesz…
– Szepnął cicho, dotykając jego sutków. Loki jęknął, po czym odwrócił się
przodem do Thora. Woda zrobiła się naprawdę zimna.
- Tak…
Kłamię, gromowładny, a teraz rozgrzej mnie… – Szepnął cicho Loki.
…******…
*Powiedzmy, że takie, tylko do połowy pleców ^^..
Strasznie mi się ten moment podoba w tym komiksie xD! |
Znowu prośba, jak będą błędy i powtórzenia, albo jakieś inne błędy.. Korygujcie xD!
Jestem pierwsza bitches! znowu xd chyba . . . nie wiem nie ogarniam XD Rozdział zajebisty szczególnie tik tak hahahaha głowa zaczęła mi się "Tikać" na lewo to na prawo(Lupin włącza się w atmosferę) .Po mimo że normalnie Thor i Loki wydrapali by sobie oczy tutaj toby je sobie znów powkładali(co za poetyckie porównanie XD)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lupin
Ps.U mnie nowy rozdział
uuu, końcówka naprawdę rozgrzewająca xD.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Sporo się działo. Podobają mi się te dialogi między Tonym, a Kapitanem. Uwielbiam ich razem! Są po prostu świetni.
Parę razy się też pośmiałam, np. jak Loki powiedział do Nataszy "Kim żeś jest dziewojo droga? ahahaha xD myślałam, że padnę i nie wstanę!
Czekam na więcej, oby tak dalej... Już nie mogę się doczekać co tam dalej będzie i jak to będzie między Lokim i Thorem :) Pozdrawiam, weny!
<3 Nie wiem co pisać. Zaskoczyłaś mnie. Świetny pomysł ;D czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Rox