wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział: 14. – Czarne pióro..

Kushina: Kocham ten rozdział *tańczy i śpiewa*! Dziewięć stron! Dziewięć!! Sialalala!! Mhahaha…! Tak w następny rozdziale, haha… Nie zdradzę wam, co będzie… ^^!
Powiem tak, spodziewajcie się za tydzień kolejnej notki!
Thor: *Dobiera się do brata*
Loki: Niee! *Szarpie się z całej siły* Nie przy widowni…!
Kushina: Thor, głupku jeden! ==””””!
Macie odpowiedzi na komentarzyki:
*          Viv, dzięki ^^! Tak… Loki, żyję ciesz się, ciesz!
*          Acheza: Chustkę? ^^! On ją zabił z zimną krwią xD!
*          Lupin: Wolny kraj ^^. Haha… Yaoi? Nigdy nie przestanę pisać…!
*          Rox: No nie powiem, zobacz w  tym rozdziale ^^…
Rozdział: 14. – Czarne pióro..
            Dziwne uczucia…
            Thor, westchnął. Przeszedł kilka razy po wielkiej kuchni, po czym podszedł do okna. Wrócił przez portal już kilka godzin temu, a Lokiego wciąż nie było. Thor zerknął na zegar. 04:02:42 PM!
            A jeśli coś mu się stało?! Thor usiadł na krześle, ale nie usiedział tam długo. 43…
            Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 44
            Gdzie jesteś? Martwię się
            Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 45
            Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 46          
            Nic mu nie będzie. Nie będzie, prawda?! Blondyn znów przemierzył kuchnie.
            Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 47
            Westchnął rozglądając się po pomieszczeniu.  Chyba się czegoś napiję…
            Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 48
            Nie lubię tego zegaraa!
            Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 49!
            Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak… 50…
            Thor rozwalił cholerny odmierzać czasu za pomocą swego młota i usatysfakcjonowany. Podszedł do lodówki, ale okazało się, że był tam tylko ser i stara zapleśniała pizza. Nie spodziewał się takiego widoku. Akurat miał ochotę na jakiś sok jabłkowy. Blondyn przeklął siarczyście i wsparł się na dłoniach obserwując, jak krajobraz zaczyna się zmieniać. Nie umiał usiedzieć w miejscu.
            Nagle drzwi się otworzyły i niebieskooki bóg piorunów wyszedł ciekaw skona korytarz. Miał nadzieje, że to jego młodszy brat. Niestety nie był to Loki, a Avengersi, którzy wnosili dwie nie przytomne osoby.
-          Na oko Heimdalla, co? – Zapytał niespokojnie blondwłosy bóg piorunów, widząc drugą nie przytomną osobę. Pierwszą sam, osobiście odnosił, drugą widział raz omdlałą, a raz już wy budzoną. Thor westchnął cicho. Kapitan niósł rudowłosą kobietę, a Tony łucznika.
-          Nasze sokole oko, zemdlało… – Mruknął Tony, który miał połowicznie założoną zbroje.  – Musimy zanieść ich do pokoju. – Powiedział, a później zaniósł blondyna do pokoju, a jego kochanek ruszył za nim.
            Natasha zaczęła się powoli wybudzać, ale miała wciąż rozwaloną głowę, z której wciąż lała się bezlitośnie krew.
            Hulk wszedł jako ostatni, po czym zmienił się w swoją ludzką postać. Zerknął na swoje rany, które w powolny, acz bardzo bolesny sposób zaczęły się leczyć. Po chwili jednak ruszył do łazienki, po czym wziął ze sobą apteczkę z arsenałem leków, bandaży, igieł, gazików oraz innych różnych medykamentów.
            Rudowłosa syknęła cicho z bólu, siadając na łóżku i trzymając się za bolącą głowę.
-          Co się stało? – Spytała.
-          Dostałaś ostry łomot… – Wyszczerzył się Stark. Jej wzrok został utkwiony w nieprzytomnym blondynie siedzącym teraz obok niej.
-          Jezu, co z nim?
-          Nic, po prostu stracił jakieś… dwa i trochę litra krwi, ale spoko, twoja miłość będzie żyć… – Powiedział Stark spokojnie-rozbawionym tonem. Banner sięgnął do apteczki i wyciągnął z niej dwie strzykawki oraz dwa pojemniczki z jakimś płynem. Mężczyzna napuścił roztwór do strzykawek.
-          Natasha, nie ruszaj się, bo igłę złamię… – Powiedział Bruce, mrużąc przez chwile oczy. Substancja miała zielonkawobłękitną barwę.
-          Co to? – Zapytała osłabiona.
-          To z katalizowana wersja izotopu związku chemicznego, na bazie mojej i krwi Hulka, która ma na celu zneutralizowanie bólu i przyspieszenie twojego leczenia…
-          O! W końcu udało Ci się to zrobić, to niesamowite… – Powiedział Stark.
-          Tak… – Zaśmiał się radośnie, Banner, ale szybko się skrzywił. Szczęka mu się jeszcze nie zrosła.  – I testowałem to przecież na tobie, ale byłeś tak nie zwykle zalany, że nawet nie poczułeś, że masz rozwaloną głowę.
            Podał lek kobiecie, a ta otworzyła szeroko oczy przez chwilę patrząc na nich nic nierozumiejącym wzrokiem. Rudowłosa kobieta, krzyknęła z bólu przez kilka sekund, po jakimś czasie zemdlała. Jej głowa i inne, pocięte części ciała zrosły się.
-          Tony… – Mruknął Kapitan Ameryka prosto do ucha szatyna.
-          Hm? – Brązowooki zerknął na kochanka przez ramię, po czym delikatnie, jakby był w transie musnął wargi kochanka.
-          Kocham Cię… – Mruknął niskim tonem głosu, bawiąc się przez chwilę kosmykiem włosów Starka.
-          Ja Ciebie bardziej… – Brązowowłosy Już chciał pogłębić ten pocałunek, lecz Rogers odsunął się od niego i zaczął sprzątać.
            Szatyn oparł się o ścianę i westchnął cicho. Morgana została pokonana przez Boga kłamstwa i oszustwa! Tony do tej pory nie mógł w to uwierzyć. Jego brązowe oczy świdrowały przez jakiś czas kapitana, który sprzątał właśnie krew na podłodze.
-          Brakuje Ci tylko czarnobiałej sukieneczki i diademiku z papieru..
-          Sugerujesz, bym pracował, jako pokojówka?
-          Sugeruję byś pracował, jako moja sex-pokojówka? Oh! Skarbie… Kocham jak się rumienisz… – Zamruczał seksownie Tony odpychając się dłońmi od ściany. Podszedł do mężczyzny.
-          Zamiast tak stać i gapić się beztrosko na moją pupę to pomógłbyś sprzątać.
-          Ale twoja pupa jest bardzo kusząca… – Zamruczał cicho, wręcz erotycznie Stark, podchodząc do blondyna i klepiąc go w tyłek.
            W między czasie obudzili się Natasha i Hawkeye. Thor przemierzył kilka razy cały salon, aż w końcu ciężko opadł na kanapę, po czym w końcu odważył się spytać.
-          Cz-czy mój brat wrócił z wami? – Był niespokojny, pełen obaw. Czekał tylko na brata. Thor wiedział, że musi porozmawiać z nim i cholera jasna! Wiedział, że mu samemu się ta rozmowa nie spodoba i bał się jej rezultatów.
-          Niestety, nie, ale nie martw się zaraz pewnie wróci… – Powiedział spokojnie Amerykański super heros, podnosząc się z kolan, ponieważ w takiej pozycji szorował, od dawna już niemytą podłogę.
-          Mhm… Martwię się…
-          Pewnie, gdzieś odpoczywa, wiesz, co złego to diabli nie biorą… – Szatyn, zwany Ironmanem puścił mu oczko. – Czy jakoś tak…
-          Ehh… Ale i tak się niepokoję przyjaciele… – Spojrzał w okno, po czym westchnął. Mam nadzieję, że nic Ci nie jest bracie, pomyślał Thor.
***
            Minęły dwa dni, Thor właśnie bardzo wyżywał się na Sali treningowej, gdy nagle Loki prze teleportował się centralnie przed niego i Thor omal nie uderzył go w twarz.
-          Na brodę Odyna…! – Krzyknął, wypuszczając Mjölnir z dłoni, a następnie łapiąc czarnowłosego młodzieńca, w taki sposób, że jego ręce zwisały po obu stronach jego szyi.  Loki był praktycznie bezwładny.
-          Ja… Zabiłem Dooma i Mephisto… Ale… Doom, rzucił na mnie zaklęcie, którego nie zdołałem odbić. Szlak! Nawet nie wiem czymże była ta czarna magia! – Nie dokończył, bo zacisnął usta w cienką linię i pozieleniał na całej twarzy. Thor biegiem zaniósł go do łazienki, a czarnowłosy zaczął wymiotować. Loki zwracał głównie krew i żółć. Gdy skończył blondyn pomógł mu wstać i zabrał go do windy, a następnie do swojej sypialni, gdzie rozebrał go z poniszczonych i pociętych, czarnozielono-złotych ubrań. Teraz Loki leżał nagi, obolały i… Bardzo senny.
-          Nie zasypiaj, dobra? – Zapytał, a ten pokiwał głową.
-          Mów do mnie. Zaraz przyjdę, muszę zrobić Ci kąpiel… – Rzekł, po czym pobiegł do łazienki. Czarnowłosy całą swoją siłą woli starał się mamrotać coś do blondyna, ale szło mu to beznadziejnie i chyba kilka raz wyznała mu miłość… Nie! Do tego nie mogło dojść! On jako upadły książę, doznający przemiany w istny huragan, niesamowitego zła,, ponownie zmieniający się w chodzący ideał, aż w końcu… Zakochuję się we własnym przybranym bracie. Ja pierdole, ja serio to powiedziałem?
            Thor wrócił do pokoju. Był równie nagi, co on i wziął zielonookiego na ręce, a następnie po przemierzeniu dystansu kilku metrów stali w łazience. Bóg piorunów włożył brata do wanny, a ten w końcu doznał ukojenie w chłodno-letniej wodzie, którą tak bardzo kochali razem w dzieciństwie. Thor zamknął drzwi a nieco, później dołączył do niego. Usiadł za bratem, nic nie mówiąc.
            Loki wciągnął ze świstem oddech do płuc wypuszczając go po jakimś czasie. Serce zabiło mu bardzo mocno. Czarnowłosy powoli czuł jak siły mu wracają, po jakimś czasie był wstanie przekręcić się przodem na kolanach Thora i… To było by na tyle… Później Loki poczuł nieznośne pieczenie w okolicy, brzucha, które rozchodziło się dzikimi falami, co raz wyżej i wyżej…
            Thor, spróbował podjąć temat.
-          Loki, musimy porozmawiać, o tym, co się wydarzyło wcześniej. Wiesz, jak się pocałowaliśmy… – Oddech Lokiego przyspieszył, co Thor zauważył dopiero teraz. Loki krzyknął i ukrył twarz w dłoniach. Thor spojrzał na niego. – Braciszku, co Ci jest? – Zapytał Nie spokojnie blondwłosy bóg piorunów. Czarnowłosy kłamca zacisnął oczy i schował twarz w dłoniach. Nic do niego nie docierało.
-          Znów kogoś zabiłem, najpierw Baldur, potem Morgana, a teraz Doom oraz Mephisto… – Rozpłakał się. Loki żałował, że został kłamcą, żałował i nienawidził tego wszystkiego. To było jego cholerne przekleństwo, a zarazem cholerny dar…
            Czarnowłosy widział teraz tylko obrazy. Falujące, niezrozumiałe obrazy. Po jego policzkach płynęły smugi, krystalicznych łez. Przed oczami miał wszystkie swoje przewinienia. Pierwsze, cholernie bolesne kłamstwa, gdy był już młodym, nastoletnim chłopakiem. Jego atak na Manhattan w Nowym Jorku, jego beznadziejne próby przejęcia władzy w Asgardzie oraz … Jego własną przemianę w dobrego, miłego mężczyznę. Widział również siebie, jako nastoletniego księcia Asgardu, który potrafił cieszyć się z życia i darzył miłość… Thora…
            Loki stracił przytomność. Nie dając rady utrzymać długo tego stanu…
***
            Loki podniósł się do siadu, a następnie na boki. Był bardzo wystraszony. Nie poznawał tego miejsca. Był bardzo przestraszony. Pierwsza myśl, jaka mu przyszła do głowy, to ta, iż Odyn znów jest zły na niego, albo, nie! On wręcz miał nadzieje, że to tylko sen. Miał również nadzieje, że zaraz obudzi się i będzie w swojej sypialni. Żeby było śmiesznie, nie miał na sobie zbyt wiele odzienia – czarna luźna koszulka i zielono-czarne spodnie, które były o kilka numerów za duże na niego.
            Dopiero po jakimś czasie usłyszał jakiś głos, który prawdopodobnie zwracał się do niego.
-          Panie Laufeyson, czy mam wezwać kogoś z Avengersów?
            Loki krzyknął. Był niezwykle przerażony, lecz gdy zrozumiał, że nic mu jednak nie grozi ze strony tajemniczego oprawcy, zaczął się rozglądać, jak dziecko, które widzi coś po raz pierwszy.
            Psotnik wsparł się o łoże, a następnie wstał idąc po kamienisto-złotej posadzce. Tak, to z pewnością była sypialnia jego brata, ale nic mu w niej nie pasowało. Łoże wyglądało na mniejsze, łaźnia była w innym miejscu, tak jak drzwi wyjściowe. Czyli albo to jest sen, albo Loki zostanie tutaj zaraz zabitym…
            Rozpoznanie terenu, sprawdzenie, ilu jest wrogów i unieszkodliwienie ich w jak najszybszym czasie!
            Czarnowłosy poprawił kosmyk włosów, zakładając go sobie za ucho i niepewnie wyszedł trzymając się za spodnie. Rozejrzał się po korytarzu. Zupełnie nie znał tego miejsca. Loki krzyknął głośno, wpadając na jakąś kobietę.
-          Loki… Co, co Ci się stało? – Zapytała go jakaś rudowłosa kobieta ubrana w jakiś śmieszny, czarny strój.
-          Kim, żeś jest dziewojo droga? – Spytał zdezorientowany. Nie wiedział skąd, ale miał przeczucie, że nie lubi tej kobiety!
-          Naprawdę nie mam ochoty bawić się z tobą w takie gierki… Zresztą, nie cierpię dzieciaków. – Mruknęła cicho. – Co ja niańka jestem?! – Spojrzała na czarnowłosego, który posmutniał gwałtownie, spuszczając głowę.
-          Chcę do Thora! – Wyrwał się biegnąc przed siebie. Wpadł na jakiegoś krótko przystrzyżonego blondyna i szatyna. – Gdzie jest mój brat…?!
-          Wiesz, ostatnio widziałem go w siłowni, na dachu i u Jane, a co? – Rzucił, chcąc dobić młodzieńca, nie zerkając na niego tylko na swe nowe „dziecko”, które właśnie skończył robić. – Oj! No weź Kapitanie, chociaż spróbuj… – Westchnął, ale jego kochanie się gdzieś ulotniło! Tony zawsze, gdy chciał zmusić Rogersa do czegoś „nowoczesnego” ten zawsze prychał i wyjeżdżał z gadką, że nic nie zastąpi zwykłego człowieka i bla, bla, blaa!
-          Nie rozumiem, o czym do mnie mówisz, dziwny Asgardczyku!
            Teraz dopiero dotarło do Starka, że powinien zerknąć na zielonookiego.
-          Bruce! Jest problem i tak znów nasz Reniferek! –Wrzasnął głośno brązowooki. Loki poczuł się skonfundowany i lekko zirytowany na to przezwisko
-          O co cho… – Urwał widząc Lokiego jako nastolatka. Mógł mieć z siedemnaście albo osiemnaście lat. Włosy sięgały mu połowy pleców*, a zawsze zielone oczy były teraz żywo czerwone. Skóra nastoletniego księcia miała odcień niestabilnego błękitu.– Dobra widzę… Nie ważne. – Cofnął się w tył i usiadł na sofie. – No i co my mamy z nim zrobić? – Mruknął nie pewnie Banner.
-          Ja proponuje wsadzić go do lodówki, poczekać jakiś… Hmm… No nie wiem… Dzień dwa, aż Thor wróci.
-          Jestem księciem Asgardu! Synem Odyna i Friggi, więc jak śmiecie, wy podrzędni Asgardczycy i…
            Anthony zrobił mu zdjęcie swoim telefonem i podał mu go. Nie odzywając się. Z niedowierzaniem Loki zerknął na siebie! Toto nie mógł być on! Oh! Co to nie…! Łzy spłynęły mu po policzku.
            Ja nie jestem lodowym olbrzymem.. Nie…!  Nie!
-          Nie wierze wam! – Kilka łez spłynęło mu po policzkach. – Gdzie jest mój brat?! – Rzekł chłodno. – Chcę go natychmiast widzieć! – Zrobił naburmuszoną i wściekłą minę. Mrożonka podszedł do pół okręgu dzierżąc w ręce zeszyt, w którym zaczął coś szkicować.
-          Twój brat jest w Anglii, wróci jutro, więc z łaski swojej nie czaruj, nie rzucaj się na podłogę i nie niszcz… I przedstawimy Ci się, dobra? – Zapytał retorycznie. – Ja jestem Tony, ale ty nazywałeś mnie „puszką po konserwach”. To Kapitan Ameryka – Stark wskazał na wysokiego blondyna o niebieskich oczach i ubranego w koszulę oraz jeansowe spodnie. – Steve Rogers, następny to – Bruce Banner, albo po prostu Hulk, ale wolałby byś mówił do niego po prostu Bruce, ale gdy zacznie się denerwować to lepiej wiej, prędko i daleko… – Powiedział, spokojnym głosem, wskazując na szatyna o brązowych oczach i tego samego koloru oczach. – Natasha, której dzisiaj nie zobaczysz… Ale ma rude włosy i zielone oczy. Wyszła z kilka minut temu…
-          Widziałem ją…
-          To dobrze… Hmm… Następny jest nasz łucznik, lubi dzieci, chyba… Clint? –  Spojrzał na Bartona, który pokręcił ze zrezygnowaniem głową. – Możesz się poruszać tylko po tym piętrze, nigdzie dalej, nigdzie bliżej, rozumiesz?  – Powiedział chłodno, szatyn zwany Tonym Starkiem.
            Loki westchnął.
-          A gdzie jestem?
-          Na ziemi? –  Bardziej spytał niż stwierdził Tony.
-          Gdzie? – Loki uniósł brew.
-          Jezu… Jak to Thor nazywał?
-          Midgard… – Odparł kapitan niemogący napatrzeć się na chłopaka stojącego przed nim.
-          Jestem na Midgardzie?! Odyn się musiał nie źle wkurzyć za tego kurczaka, który ożył… –Mruknął rozbawiony.
-          Loki masz dwadzieścia sześć lat, wiesz o tym prawda?
-          Nie… To, to nie możliwe. Mam dziewiętnaście lat, Thor ma… Ma dwadzieścia jeden!
-          Jarvis, przeskanuj naszego gościa i sprawdź czy nie kłamię…
-          Dobrze sir, wykonuje… – Mruknął głos znikąd, a Loki spiął ramiona i znów się rozejrzał szykując się do ataku.
-          Do kogóż należy ten głos? – Warknął cicho chłopak.
-          To mój komputerowy majordomus, masz statut gościa. Oznacza to, że nie masz prawa pobierać z Internetu o ile wiesz, co to jest, zerkać do projektów tajnych… – Mruknął z westchnieniem.
-          Sir, on mówi prawdę… Niczego nie pamięta… – Odezwał się Jarvis, a Tony westchnął.
***
            Loki nie spał całą noc, wyczekując na blondyna. Patrzył w przestrzeń przed sobą, gdzie były drzwi. Był zły, bo Stark dał mu jakąś śmieszną sukienkę i stwierdził, żeby się w to ubrał. Więc… Czarnowłosy siedział teraz na łóżku w sukience. Czuł się jak idiota, ale cóż miał zrobić? Nie rozbierze się, bo nie ma nic innego na jego posturę.. Chłopak padł na pościel, czekał na reakcje blondyna, którego wciąż nie było.
            Czarnowłosy nagle usłyszał szelest za drzwiami. Podparł się na łokciach i westchnął. Do pokoju wszedł uśmiechnięty Bóg, podszedł do łóżka i zerknął na niebieskoskórego. Loki podniósł się do siadu. Thor po chylił się nad nim i zapytał, czy wszystko w porządku. Loki pokręcił głową. Thor westchnął.
-          Umyjesz się i porozmawiamy… – Szepnął cicho. Thor wyciągnął rękę w kierunku chłopaka, a ten ujął go nie pewnie za dłoń. Wstał i podszedł do światła. Thor był starszy i bardziej pewnym siebie, niż jak miał osiemnaście lat. Blondyn napuścił wody do wanny. – Wiesz, ja… Zerwałem z Jane…
-          Kim ona jest? – Zapytał chłopak.
-          To jest śmiertelniczka, z którą żyłem naprawdę długo… – Mruknął cicho.
-          Bracie, czemu ja nic nie pamiętam, czemu jestem tutaj, a nie na Asgardzie?
-          Hmm… Jakby to powiedzieć… Po ataku na Midgard, za chciałeś zabić Wszech Ojca, lecz Cię powstrzymałem. Bardzo nie wiele brakowało abyś uczynił Ragnarök, bo jesteś….
-          Lodowym Olbrzymem… – Prychnął. – Wiem, widzę… Jestem zły, prawda? – Zapytał pół szeptem, pół wściekłym tonem głosu. – Jestem złem, które powinno zginąć, umrzeć, nie istnieć, tak?!
-          Nie, bracie… Już nie jesteś. Przyzwyczaiłeś się do życia tutaj… – Thor przewrócił oczami. Rozebrał się i wskoczył do dużej wanny, następnie poczekał, aż Loki zrobi to samo.
-          Mhm… – Szepnął cicho Loki. Po chwili zdjął czarnozieloną sukienkę. Wszedł na kolana Thora. Bóg piorunów spojrzał na niego lekko zdziwiony.
-          Umyj mi plecy… – Szepnął Loki, a jego brat uśmiechnął się i zaczął wykonywać jego polecenie. Wziął myjkę i zaczął muskać skórę Lokiego. Chłopak zadrżał delikatnie, czuł się dziwnie, a zarazem wspaniale! Delikatne pieszczoty przybrały na sile, gdy Thor zbliżył usta do jego ucha, po czym dmuchnął w nie swoim oddechem.
-          Thor! Parzysz mnie… Jęknął chłopak odchylając głowę w tył. Loki sam nie wiedział, jak do tego doszło, ale Bóg piorunów zaczął muskać jego plecy ustami.
-          Boli Cię to?  – Zapytał ostrożnie się odsuwając.
-          Tak… – Skłamał.
-          Kłamiesz… – Szepnął cicho, dotykając jego sutków. Loki jęknął, po czym odwrócił się przodem do Thora. Woda zrobiła się naprawdę zimna.
-          Tak… Kłamię, gromowładny, a teraz rozgrzej mnie… – Szepnął cicho Loki.

…******…

*Powiedzmy, że takie, tylko do połowy pleców ^^..
Strasznie mi się ten moment podoba w tym komiksie xD!

Znowu prośba, jak będą błędy i powtórzenia, albo jakieś inne błędy.. Korygujcie xD!

3 komentarze:

  1. Jestem pierwsza bitches! znowu xd chyba . . . nie wiem nie ogarniam XD Rozdział zajebisty szczególnie tik tak hahahaha głowa zaczęła mi się "Tikać" na lewo to na prawo(Lupin włącza się w atmosferę) .Po mimo że normalnie Thor i Loki wydrapali by sobie oczy tutaj toby je sobie znów powkładali(co za poetyckie porównanie XD)
    Pozdrawiam Lupin
    Ps.U mnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. uuu, końcówka naprawdę rozgrzewająca xD.
    Bardzo fajny rozdział. Sporo się działo. Podobają mi się te dialogi między Tonym, a Kapitanem. Uwielbiam ich razem! Są po prostu świetni.
    Parę razy się też pośmiałam, np. jak Loki powiedział do Nataszy "Kim żeś jest dziewojo droga? ahahaha xD myślałam, że padnę i nie wstanę!
    Czekam na więcej, oby tak dalej... Już nie mogę się doczekać co tam dalej będzie i jak to będzie między Lokim i Thorem :) Pozdrawiam, weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 Nie wiem co pisać. Zaskoczyłaś mnie. Świetny pomysł ;D czekam na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy:

Łączna liczba wyświetleń